23 gru 2010

Wesołych Świąt!


Wszystkim życzę wesołych, zdrowych i białych
Świąt Bożego Narodzenia
oraz szalonego Sylwestra i wiele szczęścia w nadchodzącym roku!

16 gru 2010

Rosyjskie kolędy

czyli odpowiedź na komentarz Marty do poprzedniego posta:

w moim domu słychać polskie kolędy, które lecą w (świetnym!) internetowym radiu, natomiast rosyjskich kolęd jako takich nie ma. Ale jest co innego: piękne prawosławne pieśni bożonarodzeniowe. To nie jest tak, że słychać je wszędzie i każdy je sobie nuci, ale tym niemniej, w religijnych rodzinach, na mszach w cerkwi są niezbędnym elementem świąt. Kilku z nich można posłuchać tutaj.

A we wspomnianym internetowym radiu można słuchać także polskich kołysanek i piosenek dla dzieci. Są tam takie hity jak Akademia Pana Kleksa, Natalka Kukulska, Fasolki etc. Super sprawa dla takich zagraniczniaków jak my.

9 gru 2010

30 nieprzespanych nocy...

W radiu lecą kolędy, a za oknem lecą płatki śniegu. A raczej panuje śnieżna zadymka. W taką pogodę poszłam dziś z Sofką (po trzydziestej nieprzespanej nocy) do przychodni dziecięcej. Bilans: trzy karmienia, trzy pieluchy, kupa na pleckach i na ubranku. A wynik medyczny: bardzo dobry. Urosła, przytyła i rozwija się świetnie. Na moje pytanie: "czy z główką wszystko w porządku?" (miałam na myśli kształt czaszki) usłyszałam: "Oczywiście, że wszystko w porządku - ma przeciez takie świadome spojrzenie!" Poza tym usłyszałam, żeby koniecznie chodzić z nią na basen oraz żeby w żadnym wypadku nie chodzić z nią na basen... Wniosek z wizyty w przychodni jest taki: małe i kudłate mają lepiej. Gdy Sofka jest bez czapki nikt nie może się jej oprzeć...

Warunki atmosferyczne:




i Sofka - w czapce i bez:



oraz wersji soft i hardcore:


30 lis 2010

Piosenka o metrze

Dzisiaj krótko, bo czasu mam mało. Walerij Sjutkin i jego piosenka o metrze: 

24 lis 2010

"Moskwa, miasto bezprawia"

Jestem w szoku. Często zresztą bywam w tym stanie, ale jeśli będzie się pojawiać więcej takich tekstów, to zapiszę się do klubu Denisa. Mam nadzieję, że on nie czytał jeszcze tego tekstu z polskiego Newsweeka, bo chyba krew by go zalała. Gdyby ktoś takie brednie pisał o Warszawie, to nie wiedziałabym, czy mam się śmiać czy płakać. W każdym razie po przeczytaniu tego artykułu uznałam, że mieszkając w Rosji od trzech lat mogę uważać się za bohaterkę: nie dałam się zagryźć bezdomnym psom w okolicach metra, nie stratował mnie koń na Twerskiej o czwartej nad ranem, nie zgnietli ludzie w metrze, nie zabito mnie, nie okradziono, nie ostrzelano... Przeżyłam w Moskwie... 
Autor tych bredni, pan Michał Kacewicz, zapewne porozmawiał o Moskwie z jednym tylko człowiekiem, Amerykaninem, któremu akurat się to miasto nie spodobało. Spotkał on o czwartej nad ranem na Twerskiej konia, na którym gnała (jego zdaniem) 10-latka będąca ekstrawagancką córką rosyjskiego milionera. Nasuwa się pytanie, w jakim stanie był nad ranem bohater artykułu, Jack Randall. Ja też kilka razy spotkałam tego konia i tę dziewczynę. Oboje byli spokojni i sympatyczni, dziewczyna miała dwa razy więcej lat niż dał jej pan Randall i zbierała u przechodniów pieniądze na karmę dla konia, nie była zatem córką milionera. No, chyba że po Moskwie grasuje konny gang naciągaczek. Dalej mowa o moskiewskich korkach i to chyba jedyna prawdziwa część artykułu, choć także mocno udramatyzowana. Poza tym poruszonych zostało sto innych zagadnień z codziennego życia (metro, koszty wynajmu mieszkań, bezdomne psy, gastarbajterzy, zatrute kebaby etc.). Morał płynący z tego artykułu można sformułować tak: za żadne pieniądze świata nie warto mieszkać w Moskwie. Wydawało mi się, że pisanie o stolicy Rosji jako mieście konrastów, sąsiadujących ze sobą luksusu i biedy już się przeżyło. Ile razy można w kółko o tym samym? Okazuje się, że w nieskończoność. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce to wydrukować (polski Newsweeku, wyżej cię oceniałam!) i ktoś, kto w to uwierzy. 

20 lis 2010

Dwa ciekawe linki - dwa oblicza Rosji

Denis uprzedził mnie i pierwszy powiadomił o tym, że Borys Akunin pisze bloga. Jednak może nie wszyscy przeczytali tę wiadomość u niego. "Miłość do histori" to nazwa bloga najpopularniejszego rosyjskiego pisarza kryminałów historycznych. Jak sam zapowiedział, w blogu znajdą się informacje i refleksje związane z przeczytanymi przez niego historiami, które nie weszły w tej czy innej formie do jego książek. Czyli to, co nie znalazło dla siebie miejsca w akuninowskich powieściach, ale zdaniem autora warte jest rozpowszechnienia.

Drugi link to "CCCP TB" - radziecka telewizja: portal, na którym można obejrzeć najróżniejszego rodzaju programy telewizyjne z czasów Związku Radzieckiego. Jest publicystyka, programy dla dzieci, sport, koncerty, wiadomości...  Pogrupowane tematycznie i chronologicznie. "Online-wideo-wehikuł czasu!"

15 lis 2010

Podziękowania!

Kochani Moskwicz i Denis poświęcili Sofce wpisy na swoich blogach, dedykując jej wiersze, piosenki i składając życzenia. Popłakałam się - to tak wspaniałe, że to wielkie wydarzenie mojego życia nie pozostawiło obojętnymi ludzi z naszego wirtualnego "moskiewskiego gangu".
W imieniu Sofki, Dimuhy oraz własnym dziękuję Wam bardzo!

(A tymczasem mała Sofia zrobiła kupę i śpi smacznie dalej - mam dylemat: budzić i przewijać, czy poczekać aż się tam wszystko ładnie rozmaże aż po samą szyję?)

13 lis 2010

Sofka

10.11.10 pojawiła się na świecie maleńka Sofia Dmitrijewna.
Najlepszy przykład tego, jak udane mogą być polsko-rosyjskie relacje :)

9 lis 2010

Dla wielbicieli Sherlocka Holmesa

Co ma Rosja - i Moskwa w szczególności - do słynnego angielskiego detektywa? Otóż, bardzo wiele! Bowiem radziecko-rosyjski cykl filmów o Sherlocku Holmesie został uznany za najlepszą ekranizację dzieła A. Conan Doyla wszechczasów! A odtwórca głownej roli, aktor Wasilij Liwanow, za najlepsze wcielenie słynnego londyńczyka.
Tutaj skrywa się także i polski akcent, bowiem matka Liwanowa była Polką ("najbardziej czarującą kobietą w Moskwie"). Jego ojciec i dziad - aktorami. Rodzina moskiewska, inteligencka, z którą zaprzyjaźnieni byli i Pasternak, i Konczałowski, i wielu innych wybitnych.


Wasilij Liwanow urodził się w 1935 roku. To aktor, reżyser, scenarzysta i producent, ale przede wszystkim odtwórca roli Sherlocka Holmesa. Za tę rolę otrzymał Order Imperium Brytyjskiego, a w 120-lecie opublikowania słynnego kryminału, w 2007 roku, przed ambasadą Wielkiej Brytanii w Moskwie stanął pomnik przedstawiający Sherlocka Holmesa i doktora Watsona, dla których to postaci pierwowzorem posłużyli własnie Liwanow i odtwórca roli Watsona Witalij Sołomin. W tym samym roku  Nowa Zelandia wydała serię monet, które przedstawiają postaci z filmu, oczywiście na pierwszej znalazła się podobizna Liwanowa jako Sherlocka Holmesa.

Filmów o Sherlocku Holmesie z Liwanowem w roli głównej powstało osiem. To w Rosji filmy kultowe, obejrzeć je to mus! (Ale i wielka przyjemność!) A po obejrzeniu warto zajrzeć na nie mniej genialną stronę internetową http://www.221b.ru/ poświęconą filmowi. To przebogaty zbiór informacji, anegdot, zdjęć, muzyki i wszelkich interesujących faktów. Polecam rodział "owsianka", w którym pedantycznie odnotowane zostały wszystkie filmowe "wpadki" np. w postaci kabla elektrycznego zwisającego z lampy naftowej!

A na zachętę trailer filmu:

3 lis 2010

Romantyk...

No czyż to nie jest wzruszające? :)

29 paź 2010

Siniak Putina: przyczyny :)

Premier (i znowu omal nie napisałam "nasz") Rosji Władimir Putin był wczoraj z wizytą na Ukrainie. I nie byłoby w ogóle tyle szumu na ten temat, gdyby nie siniak pod jego okiem, wyraźnie zły humor i skrócenie wizyty o obiad z biznesmenami i konferencję prasową.
Spekulacje nie mają końca, uciecha w narodzie również.

A oto, jak wygląda putinowski siniec (1.z "Gaziety po-kijowski" i 2. z rosyjskiego bloga):




Ten siniak przyćmił nawet gołe piersi ukraińskich aktywistek, które powitały premiera hasłami "Ukraina nie Alina" i "Nas nie przelecisz". W końcu gołych piersi jest wszędzie pełno, a siniak pod okiem premiera to rzecz unikalna, i kto wie, może mieć daleko idące polityczne i gospodarcze następstwa.

Według "Gaziety po-kijowski" przyczyn może być kilka. Oto niektóre wersje:
1. Nieudana operacja plastyczna (wersja wątpliwa, musiałby zniknąć z życia publicznego na około 2 tygodnie)
2. Putin cierpi na chorobę krwi i musi od czasu do czasu poddawać się procedurom oczyszczającym (wersja równie wątpliwa - siniaków byłoby więcej i w różnych miejscach)
3.Premier niefortunnie wystrzelił z broni palnej i odrzut broni spowodował siniaka (wersja interesująca)
4.Putin otrzymał cios podczas treningu judo (ta wersja mogłaby być, moim zdaniem, wersją oficjalną - ale oficjalnej w ogóle nie ma)
5.Putinowi ktoś po prostu dał "w pysk" (wersja najbardziej rozpowszechniona).
I tu znów pojawia się kilka wariantów. Jeden z nich nie wyklucza udziału żony premiera w zajściu, przypominając plotki o romansie Putina z piękną Kabajewą. Inny wariant - "ludowy" - głosi, że premier nastąpił na grabie, a jeszcze inny - "polityczny" - że nastąpił niedźwiedziowi na odcisk... (Miedwied' to po rosyjsku niedźwiedź, a zatem pod "niedźwiedziem" kryje się nie kto inny jak mój ulubieniec Dmitrij Anatoliewicz).

W całej sprawie żenujące jest to, że rzecznik prasowy premiera, Dmitrij Pieskow, z całą mocą zaprzecza temu, co oczywiste i próbuje wmówić, że winne jest oświetlenie. Oraz tłumaczy, że w ostatnim czasie premier rzeczywiście jest przemęczony, bo tak intensywnie pracuje (dla dobra narodu, oczywiście). A przecież taki siniec mógłby stać się atutem i jeszcze bardziej zbliżyć "cara" do narodu...

22 paź 2010

Kto to będzie?

"- To będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Dziewczynka!
Warianty odpowiedzi:
- ... / - Cieszycie się? ( + wymuszony uśmiech) / -No, może się jeszcze okaże, że nie...
Wreszcie pozytywna reakcja:
- Dziewczynka? O, to będzie pomocnica!"

Straszne i śmieszne. Wychodzi na to, że można sobie urodzić syna albo służącą. 

16 paź 2010

O tym i o owym

Ależ oczywiście, że zima nie musi być ponura! Zima jest biała jak w bajce, jest przytulna, marzycielska, dzwoni dzwoneczkami, pachnie keksem i cynamonem... Tyle, że lato było takie nieprzyjemne i mam niedosyt ciepła, wody, sukienek i sandałów...

Na start zimy jestem przygotowana w kolorze:


A póki zima nie zagości u nas na poważnie, to jeszcze Lenin i Krupska na tle romantycznej jesieni...

15 paź 2010

Pada śnieg...

Poprzedni post był z jesienią w tytule, a tymczasem za oknem już białe płatki lecą z nieba. Chwilami spokojnie, a chwilami w szaleńczym wirze. I to nie pierwszy śnieg w tym roku w Moskwie... To chyba nastaje zima.
Raczej mnie to nie cieszy. Wciąż mam w pamięci minioną zimę, przenikliwy mróz, szaro-bure ciuchy... Aaaaa! Obiecywałam sobie to już w zeszłym roku i nie dotrzymałam słowa. Ale w tym muszę! Muszę kupić sobie kilka zestawów wierzchniej odzieży zimowej, bo przecież zima trwa tu pół roku...

Macie może jakieś pomysły na zimową chandrę? Jutro wytapetuję przedpokój, teraz palę kadzidełka, ale czuję, że to wszystko za mało...

4 paź 2010

Jesienny obłęd

P.o. mera Moskwy Władimir Resin zaproponował przeniesienie pomnika Piotra I autorstwa Zuraba Cereteli z centrum miasta w inne miejsce. Pomnik budził wiele kontrowersji, nie wpisywał się w otoczenie, nie podobał się i w ogóle. Ale, jak zauważyli radni, koszt przeniesienia pomnika to suma, za jaką można zbudować dwa przedszkola. Moskwa ma ważniejsze problemy niż wygląd pomnika cara-reformatora (choć panuje przekonanie, że początkowo pomnik przedstawiał Kolumba i był darem dla Stanów Zjednoczonych, które jednakże, niewdzięczne, prezentu nie przyjęły). Oficjalna decyzja w sprawie przenosin jeszcze nie zapadła. Zamienił stryjek siekierkę na kijek? :(
A poza tym nastała jesień szaro-bura, jest chłodno (5-7 stopni) i przygnębiająco. W perspektywie - pół roku zimy, dlatego dziwię się serdecznie wszystkim ludziom, którzy już wskoczyli w zimowe buty i kurtki. I co najgorsze - znowu przytłaczająca większość ubrana jest na czarno. Litości! Czy nie ma już kurtek w innych kolorach!?

26 wrz 2010

Ja wam D.A.M.!

W sieci pojawił się klip poświęcony osobie mojego idola, prezydenta Federacji Rosyjskiej, Dmitrija Anatoliewicza Miedwiediewa (stąd i skrót D.A.M.):



25 wrz 2010

Z Moskwy do Nicei co czwartek

Z Dworca Białoruskiego, tego samego, z którego odjeżdżają pociągi do Polski, co czwartek wyruszać będzie pociąg do Nicei. Specjalny pociąg. Który się toczy wolno-wolniutko przez różne miasta Europy (na Białorusi, w Polsce, w Czechach, w Austrii, we Francji i we Włoszech), a swoją atmosferą ma przyciągać podróżników-romantyków. Podróżników z dużą kasą, bowiem bilet w jedną stronę w 2. klasie to koszt 306 euro, w 1. klasie - 459 euro, a wagon lux (z łazienką, wygodnym łóżkiem i wszelkimi wygodami) kosztuje aż 1050 euro. Pierwszy pociąg wyruszył w miniony czwartek, a bilety w wagonach lux zostały wykupione już o wiele wcześniej.

Pociąg ten kursuje po trasie, po której przestał chodzić 100 lat temu. Zatem mamy tu przykład poworotu do przeszłości, nawiązania do tradycji etc, stąd - jak tłumaczą Rosyjskie Koleje - takie ceny. Bo ta podróż ma być nie takim współczesnym pokonaniem odległości w drodze do wyznaczonego celu, ale przeżywaniem samego procesu podróżowania. 
Postoje w trasie nie będą trwały długo, głównie po 30-40 minut, więc o jakimkolwiek zwiedzaniu "po drodze" nie może być mowy. 
Odjazd był uczczony z pompą, z orkiestrą i z ładnymi werblistkami. Szkoda tylko, że sam pociąg nie zachwyca swoim wyglądem. Ani z zewnątrz, ani od wewnątrz. Wygląda po prostu na drogi, nowy pociąg. Ale, moim zdaniem, nie roztacza atmosfery podróży w czasie. Jakoś więcej tam plastiku niż szlachetnego drewna.
No, zobaczymy. Pierwsi podróżni dojadą do Nicei już dziś. Ciekawe, jakie są ich wrażenia...
Jak informuje portal www.newsmsk.com, to nie pierwsza "egoztyczna" trasa kolejowa z Moskwy. Latem 2009 roku można było pociągiem z Moskwy dojechać do Czarnogóry, a stale kursują pociągi do greckiego kurortu Saloniki, do Sofii, Wiednia, Berlina, Paryża, Brukseli, Amsterdamu i Warszawy oraz wielu innych miast. A także w przeciwnym kierunku - do Pekinu i Phenianu.

20 wrz 2010

Poczta i prasa - w odpowiedzi na post Moskwicza

Moskwicz napisał post Nabieram doświadczenia - poczta i prenumerata. Muszę, po prostu muszę zabrać w tej sprawie głos! Moja mama przesłała mi POCZTĄ (ekspresową) bardzo ważne dokumenty. Miały dojść do mnie za trzy dni. Po trzech miesiącach i wielu reklamacjach okazało się, że dotarły do Moskwy i tu zaginęły, (po Polsce zresztą też szły nie dzień, ale miesiąc). W reklamacji, którą mama złożyła w tym samym okienku, z którego paczkę nadawała, napisała wyraźnie, że list, gdy się odnajdzie, ma zostać przesłany na adres ADRESATA. Jednak, po trzech miesiącach przesyłka ekspresowa-polecona wróciła do NADAWCY. Na poczcie za doręczenie listu zażądano jeszcze na dodatek opłaty w wysokości 3 złotych! Mama roześmiała się w twarz panience z okienka i poszła do kierownika. Po długich rozmowach dowiedziała się, że i tak nie dostanie odszkodowania. Ale nie posłuchała go i złożyła skargę. Odszkodowanie dostała, wprawdzie nie zwróciło ono nam nerwów, straconego czasu i straconych dokumentów (termin ważności upłynął), ale leciutko (jak piórko) uderzyło Pocztę Polską po kieszeni (ambicji tam raczej nie mają). Dlatego ja również wzywam wszystkich do bojkotu Poczty Polskiej! No, może poza wysyłką bożonarodzeniowych kartek. Dojdą akurat na Wielkanoc.

Co do "Russkiego Reportiora" to też go czytamy co tydzień. Ja wyrywkowo, a Dimuha od deski do deski. Bardzo lubię ten tygodnik, bo on ma wyraźną misję społeczną, którą jest wspieranie i współtworzenie społeczeństwa obywatelskiego i promowanie zaangażowanych postaw. Ale nawet do głowy nam nie przyszło, żeby zamówić prenumeratę. Przecież tu nawet katalog IKEA przychodzi, albo nie. W moim przypadku: nie. A jaka to przyjemność co czwartek z rana podejść do kiosku i kupić ulubioną gazetę!  

Oceany i drzewa

Tak się jakoś złożyło, że nie wiedząc o przypadającej na ten weekend (czyli trzeci weekend września) światowej akcji "Sprzątanie Świata" zrobiliśmy wczoraj coś dla naszej Planety. W ogóle cały dzień upłynął nam ekologicznie.

Przede wszystkim, zasadziliśmy trzy cedry. Choć nie było tego w planach i zamiarach, to wyszło jakoś tak symbolicznie i rodzinnie. Mam nadzieję, że będą rosły piękne i duże. "Prawdziwy mężczyzna musi spłodzić syna, zbudować dom i zasadzić drzewo". No, to Dimuha ma już co nieco "odhaczone" (nie przejmujemy się wcale seksistowskim pierwszym członem tego powiedzenia, czasy się zmieniły, mamy równouprawnienie).

A wieczorem byliśmy w kinie na filmie "Oceany". Wspaniały, porażający film. Fantastyczne zdjęcia morskich głębin i ich mieszkańców. Róznorodność form życia, a jednocześnie - jak zawsze u Jacquesa Perrina - wszystkie takie podobne do nas. A może raczej, my do nich. Jesteśmy jednymi z najmłodszych dzieci Planety, a jednocześnie - najokrutniejszymi. Nie wiem, czy w Polsce ten film już był wyświetlany, czy jeszcze nie, ale gorąco zachęcam do obejrzenia.



11 wrz 2010

O polityce...

Wczoraj zakończyło się Światowe Forum Polityczne w Jarosławiu i hasłem dnia stały się słowa Dmitrija Miedwiediewa: "nie ma alternatywy dla modernizacji!" Zgadzam się z nim, ja w ogóle często zgadzam się z prezydentem Rosji, uważam, że jest nowoczesny, pragmatyczny i ma pomysł na rozwój państwa. Przy tym jest taki bardziej "ludzki" niż Putin, który zabija spojrzeniem. Mam nadzieję, że mój ulubieniec Miedwiediew choć trochę wierzy w to, co mówi. Pomimo wyraźnych sprzeczności między dwoma pierwszymi panami w państwie, ich "polityczny tandem" działa doskonale. Są jak lita skała. Jak jeden organizm. Wprawdzie niedawno, w związku z protestami w Lesie Chimkowskim (coś jak w naszej Dolinie Rospudy) i decyzją prezydenta o zaprzestaniu budowy drogi przez las (a decyzja została ogłoszona, kiedy Putin przebywał hen, hen daleko, na drugim krańcu Imperium, a tak w ogóle to premier projekt budowy drogi przez rezerwat popierał) pojawiły się głosy, że w  tandemie się coś psuje i Dmitrij Miedwiediew szykuje się do kolejnej kampanii prezydenckiej (a naród wierzy, że prezydentem znów będzie Putin). I oto wczoraj na kanale NTW pojawił się film dokumentalny o merze Moskwy, słynnym Juriju Łużkowie, tym samym, który samolotami przegania chmury znad stolicy. Oprócz fantastycznych pomysłów, Łużkow ma żoną-biznesmenkę, jedną z najbogatszych kobiet według pisma Forbes, przy czym z ich wypowiedzi można wnioskować, że biznes żony przynosi dochody tylko żonie, a Łużkow żyje wyłacznie ze swojej pensji. Ale nie to jest ważne (kto jest bez winy, niech rzuci w Łużkowa kamień!), ale to, że mer Moskwy usiłował skłócić prezydenta i premiera! I to właśnie był jego błąd. Zdaje się, że dni Łużkowa są policzone, a tandem jak trwał, tak i trwać będzie.

1 wrz 2010

Krótko o daczy, kartoszce i o szkole

Gazeta Wyborcza w artykule "Najważniejsza jest kartoszka" z 30.08 w następujący sposób pisze o fenomenie rosyjskiej "daczy":

"A życie na działkach czy na daczach to przecież sielanka. Każdy prawie ma tu bańkę, czyli małą łaźnię, gdzie można się wyparzyć, zanim wieczorem osuszy się z sąsiadem buteleczkę własnego wyrobu pod zerwany na grządce własnego chowu ogórek. Rosyjskie dusze, kiedy po sprawiedliwym życiu idą do nieba, trafiają pewnie nie do ogrodu rajskiego, lecz na rajskie działki, gdzie są ogórki, bańka z dobrym piecem i wesoły sąsiad."


Artykuł w całości dotyczył jednak wizji głodu na Rosji i drożyzny w sklepach w związku z letnią suszą, która wypaliła plony w europejskiej częsci kraju. Niestety, muszę potwierdzić, że cena ziemniaków wzrosła średnio o 8 rubli za kilogram, a kaszy gryczanej nie ma w sklepach, albo kosztuje kilkakrotnie razy więcej niż przed żywnościową paniką. Moja Nika, która dotąd była karmiona kaszą i psimi konserwami przeszła na dietę makaronową. Wydaje się, że jest zadowolona...

A poza tym, dziś jest 1 września - ta data w Rosji wcale nie kojarzy się z wybuchem II wojny światowej (Wielka Wojna Ojczyźniana zaczęła się znacznie później i to ona zajęła główne miejsce w podręcznikach historii i w umysłach Rosjan), ale z rozpoczęciem roku szkolnego oraz - od kilku lat - z tragedią w Biesłanie.

24 sie 2010

Jak w sowieckim kinie...

Dzisiejszy dzień był jak z radzieckiego filmu: szaro-bury i bardzo przy tym optymistyczny.
Ludzie byli jacyś życzliwsi niż zwykle, ja byłam spokojniejsza, deszczyk padał i ogólnie panował jakiś podniosły nastrój wszechogarniającej jedności i wspólnego świetlistego celu. Codzienny znój i jasne perspektywy.  

23 sie 2010

Sarapul, Iżewsk i język udmurcki

Jeszcze kilka fotografi z Sarapula, miasta, którego nazwa, według najbardziej prawdopodobnej wersji, oznacza „żółta ryba”.


Mieszkańcy Moskwy mają najwyraźniej wiele do zawdzięczenia mieszkańcom Sarapula...


Iżewsk to stolica Udmurcji. Miasto industrialne, słynące z przemysłu metalurgicznego i zbrojeniowego. Zamieszkuje je ponad 600 tysięcy ludzi, jedną trzecią stanowią Udmurci.



Podobno ten zalew (widoczny na zdjęciu powyżej) został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako największy sztuczny zbiornik zbudowany bez użycia maszyn. To znaczy, siłą ludzkich mięśni uzbrojonych w łopaty. Czy to prawda, nie wiem, taką wersję przedstawił nam nasz miejscowy przewodnik (podejrzanie przypominający "prawdziwego" Udmurta).
A na nas największe wrażenie i tak zrobiło iżewskie ZOO - zbudowane w 2009 roku, na wzór zachodni: dużo drewnianych konstrukcji, przestronne i maksymalnie przypominające warunki naturalne woliery dla zwierząt, dużo atrakcji, czysto i estetycznie.

A jako że w Udmurcji funkcjonują dwa języki urzędowe, to i szyldy są najczęsciej w obu językach:

Sarapul

Sarapul. Jak napisał jego badacz Aleksiej Szeptalin, to „rosyjskie miasto o turkijskiej nazwie na ugrofińskiej ziemi”. Właśnie tam spędziliśmy nasz urlop.
Położone na brzegu rzeki Kamy miasto swoje lata świetności ma już za sobą. Niegdyś dynamiczny rozwój – spowodowany korzystnym położeniem na przecięciu szlaków handlowych – dziś typowa rosyjska „głubinka”. Ślady świetności pozostały:


Sarapul leży w Republice Udmurcji. Na próżno szukaliśmy prawdziwych Udmurtów (naród ugrofiński). Jeśli nawet ich spotkaliśmy, to nie rozpoznaliśmy. Pewne podejrzenia były, bowiem Udmurci są rudzi, piegowaci i mają „takie nieuchwytne coś” w twarzy. Parę takich osób widzieliśmy. Ale czy to „nieuchwytne coś” spowodowane było udmurckim pochodzeniem czy czymś innym – trudno powiedzieć.

Uciekaliśmy przed upałem i smogiem. Powietrze było czyste i świeże, ale za upałami wkrótce zatęskniłam. Mieliśmy w planach codzienne moczenie nóg w Kamie, Dimuha wziął ze sobą cały zestaw wędkarski, a tymczasem udało nam się wleźć do wody tylko na jedno popołudnie. Potem nadeszły deszcze i zaczęła się najbrzydsza i najbardziej szara z możliwych pogoda (choć jak głosi hasło reklamowe z moskiewskiego metra: „U prirody niet plohoj pogody”). Ostatni dzień lata nad Kamą:

 


W Udmurcji też płonęły lasy i też była susza. Może ich skutki były mniej odczuwalne niż w Moskwie, a może trafiliśmy już tylko na schyłek tych nieszczęść. Z ust osoby pracującej w nadleśnictwie regionu usłyszałam gorzką i straszną prawdę: pożarów w całej Rosji było znacznie więcej niż podawano w statystykach. Zaniżano je celowo (nie zgłaszając niektórych pożarów). A w czasie, gdy las płonął, to o tym, kto go będzie gasić decydował… przetarg!

7 sie 2010

Samo życie..

Znalezione w sieci:

KTO LATO 2010 SPĘDZIŁ W ROSJI, TEN...

 
...przy wyborze restauracji nie ogląda menu, ale upewnia się co do funkcjonowania klimatyzacji w sali,

...dawno przestał martwić się, że w kranie nie ma ciepłej wody,


...przestał dziwić się widokiem pracowników w szortach,


...uważa, że prysznic dwa razy dziennie to stanowczo za mało,


...nagle polubił spacery po godzinie 23,


...uważa, że najlepsze danie to chłodnik z kostkami lodu, a na myśl o grillu krzywi się z obrzydzeniem,


...pierwszy raz w życiu pomyślał o kupnie klimatyzacji do domu,


...w odpowiedzi na zaproszenie do przyjaciół na wino pyta: a macie lód?


...praktycznie zapomniał jak się gotuje zupy i smaży mięso,


...orientuje się w cenach klimatyzacji i jej podłączenia,


...wie, ile kosztuje najtańsza klimatyzacja chińskiej produkcji,


...w internecie najczęściej zagląda na strony meteo,


...z zazdrością wertuje przewodniki po Norwegii i Finlandii,


...słowa "chodź, przytul się" stają sie powodem do kłótni,


...słyszy "jutro będzie +30" i od razu myśli "ochłodzenie!",


...na kolację je lody,


...i z ochotą chodzi do pracy, bo tam działa klimatyzacja...

6 sie 2010

Gara rufa!

Wczoraj, gdy świeciło słońce, a smog dał o sobie zapomnieć na jeden dzień, poszliśmy z Dimuhą wypróbować nową atrakcję: salon masażu rybkami gara rufa :)

Zanurza się nogi w akwarium, a maleńkie rybki natychmiast zaczynają obgryzać stopy. To wcale nie boli, tylko przyjemnie łaskocze.



W salonie płynie łagodna muzyka oraz działa klimatyzacja. Było cudownie. Chłodno, nadmorsko i relaksująco. Szkoda, że nie da się tak samo wykorzystać naszego domowego akwarium... ;)

Apokalipsa?

Mam wrażenie, że zbliża się koniec świata. Siedzę w domu w masce przy szczelnie zamkniętych oknach i umieram z gorąca i od smrodu dymu. Jeśli przedwczoraj myślałam, że gorzej być nie może, to się myliłam.


Zaczynam wierzyć w to, że ludzkość posunęła się zbyt daleko. A jeśli to nie wina ludzkości, to tym gorzej, to znaczy, że naturalny cykl życia na Ziemi przeżywa jakąś zmianę i może to początek końca, może wyginiemy jak dinozaury? Najgorsze, że jestem taka szczęśliwa i wcale nie mam ochoty na koniec świata.

4 sie 2010

Kulminacja

Dziś było nie do wytrzymania. Takiego smogu jeszcze w życiu nie widziałam. Im bliżej było wieczora, tym gorzej. Wieczorem ruszyliśmu do apteki po maseczki ochronne. Akurat wykupiliśmy ostatnią partię. Pani w aptece radziła też, żeby pić dużo mleka i kefiru. Ponoć odkażają. 


Po raz pierwszy nie tylko od początku lata, w ogóle po raz pierwszy odkąd tu mieszkamy mamy zamknięte wszystkie okna. Nie zmogły nas mrozy, ale dymowi rady już nie dajemy...

Moskwa we mgle i Jeżyk w tumanie

Smog już nie otula, on dusi. Rano polegiwałam z ręcznikiem na twarzy i przy zasłoniętych oknach, teraz jest trochę lepiej. Narzekałam na upały i słońce, no to teraz mam - upały bez słońca, za to z dymem. A z kranu nadal leci zimna woda. Po tym, jak przez jeden dzień nie było nawet zimnej, to aż się boję narzekać. Dlatego podziękuję: jakie to szczęście, że mamy choć zimną wodę! I jakie to szczęście, że pali się pod Moskwą, a nie w Moskwie samej! (W każdej sytuacji trzeba starać się odnajdywać plusy - tak robi mój Dimuha, toteż uważam, że jest idealnym człowiekiem radzieckim. Nic mu nie przeszkadza, na wszystko się zgadza, ze wszystkiego umie się cieszyć. Zgroza!)

Na dowód tego, że ja też umiem się cieszyć, załączam piękny obrazek. Ale najpierw krótkie wprowadzenie: "Jożyk w tumanie", czyli kultowy "multik" o "Jeżyku we mgle". Raczej chyba nie dla dzieci. Zbyt mroczny. To znaczy, zbyt mglisty. A tu wariacja na temat Jeżyka i zamglonej Moskwy:


Urocze, prawda? Ale prognozy są mniej urocze, obiecywane na sobotę 40 stopni w cieniu ma być już dziś (chyba je czuję), a do tego porywisty wiatr. Wiatru na razie w ogóle nie ma.

Widok z okna - dla porównania z poprzednim postem. Widoczność słabnie, a wraz z nią słabnę i ja :(

28 lip 2010

Moskwa otulona dymem...

Ta mgiełka widoczna na fotografiach poniżej wcale nie jest mgiełką, ani nie świadczy o braku wrażliwości na kolory w moim aparacie. Tak wyglada utrzymujący się już od trzech dni dym z płonących wokół Moskwy torfowisk...


Szczególnie w nocy i rano czuć swąd spalenizny. Nie da się spać. Chociaż nie wiadomo, czy spać się nie da przez dym, czy przez temperatury, które już od półtora miesiąca nie schodzą poniżej 30 stopni... a właściwie zbliżają się do 40.
Mogę się chłodzić pod zimnym prysznicem - wzięcie ciepłego prysznica jest niemożliwe, bo dwa dni temu nastąpiło planowe odcięcie ciepłej wody w naszym bloku na dwa tygodnie. Tak się dzieje w całej Moskwie, po kolei w różnych miejscach odcinają ciepłą wodę "w celu konserwacji rur". Naprawdę? W Polsce też kiedyś tak było, ale skończył się komunizm i wraz z nim skończyły się przerwy w dostawie wody i elektryczności... Podejrzana sprawa, ale jak i z wieloma innymi rzeczami w Rosji: trzeba się z tym pogodzić. I tak mogę się cieszyć, że odłaczyli nam wodę akurat w te upały, ci, którym odłączyli już w maju mieli gorzej.

26 lip 2010

O jeden zabytek mniej...

Moskwa ma znów o jeden zabytek mniej: wczoraj wyburzono dom kupców Aleksiejewych przy ulicy Bachruszyna, znajdujący się zresztą w strefie "chronionej". Tak chronionej, że nie czekając na wyrok sądu, do którego działacze z ruchu "Archnadzor" złożyli wniosek o sprawdzenie legalności rozbiórki, prac demontażowych nie tylko nie zatrzymano, ale je wręcz - jak się zdaje - przyspieszono. Pewnie ktoś miał chrapkę na ten teren z doskonałą lokalizacją. Może stanie tam kolejny biurowiec, a może kolejny blok z mieszkaniami luksusowymi... Na pewno coś, co będzie bardziej opłacalne, niż wymagający remontu zabytek z połowy XIX wieku.

A tak on wyglądał (fotografia ze strony Lenta.ru). Typowa "staromoskiewska" zabudowa:


Tutaj podaję link na stronę "Archnadzoru". Strona nosi znaczący podtytuł: "szczęśliwy, kto ma odwagę bronić to, co kocha". Paru jej działaczy, którzy protestowali  przed budynkiem zatrzymała milicja. Potem ich wypuszczono, przecież i tak to, o co walczyli, przestało istnieć.

21 lip 2010

Bajka po rosyjsku

Oto "perełka" dla znających rosyjski. Chłopiec (w przyszłości bez wątpienia będzie wielkim kabarecistą) recytuje wierszyk o wspólczesnych bohaterach pop-kultury. Można się uśmiać do łez! 

20 lip 2010

Prawdziwy, najprawdziwszy deszcz na Profsojuznej!

Pada deszcz! A nawet leje! Ściana deszczu! Hurra! Akurat wróciłam z zakupów i spadły na mnie pierwsze wielkie krople. Myślałam nawet przez chwilę, że to się coś polało z budowy, bo słońce świeciło ze wszystkich sił i nie było żadnych objawów nadchodzącego deszczu. Z podwórka nagle wybiegły dzieciaki i zaczęły krzyczeć: "Deszcz! Deszcz! Prawdziwy deszcz!" A jak weszłam do domu, to za oknem już było szaro, zaczęło grzmieć i z nieba polały się masy wody!
Ach, jak dobrze! Może zrobi się choć troszkę chłodniej (wątpię, yandex.ru mówi, że pod koniec tygodnia padną kolejne rekordy temperatury) i może lepiej poczują się moje zwierzaki. Z rybkami sytyuacja jest krytyczna! :(

16 lip 2010

W Moskwie jak w ruskiej bani...

Takie porównania trafiają się w prasie, która obiecuje, że dziś padnie kolejny rekord ciepła, a tegoroczny lipiec ma szansę stać się najcieplejszym w historii (odkąd prowadzone są obserwacje meteorologiczne).
Wszyscy mieszkańcy stolicy zaczynają skarżyć się na dolegliwości spowodowane upałem, a nie tylko osoby z grupy podwyższonego ryzyka, jak dotąd. Ponadto, Dimka wyczytał, że podczas upału ludzie stają się bardziej agresywni. Jeszcze bardziej agresywni?! W Moskwie?!
Żal mi zwierzaków: Nika ledwie zipie, a u rybek temperatura wody w akwarium sięgnęła 30 stopni!  Tylko czekać aż zaczną się gotować!

15 lip 2010

Zaskakujący sposób na upał...

O godzinie 9.30 uliczny termometr wskazywał już 35 stopni. Wczoraj o godzinie 23 termometr na balkonie wskazywał 30 stopni. Jest mi gorąco... Nigdy nie sądziłam, że będę się latem skarżyć na ciepło i słońce, które uwielbiam i na które czekam cały rok, ale tym razem mam trochę dość. A ma być jeszcze cieplej.
W Rosji już w 16 lub 18 regionach ogłoszono stan klęski żywiołowej, wszystko schnie, rolnicy załamują ręce. Na szczęście Putin obiecał, że nie będzie podwyżek! Bo państwo ma wystaczające rezerwy zboża. No, zobaczymy.
Przed gorącem każdy ratuje się jak może, większość tradycyjnymi sposobami (wiatraczki, wachlarze, zimna woda), ale na przykład przychodnia, w której dziś byłam wielce mnie zaskoczyła: wszystkie gabinety lekarskie otwarte, we wszystkich drzwiach przewieszone prześcieradła. Szok. Byłam jedyną pacjentką, która po wejściu do gabinetu zażyczyła sobie zamknięcia drzwi :) I mam wrażenie, że zostałam potraktowana jak... "pacjentka", ze zrozumieniem, ale i pobłażaniem - w końcu to "inostranka" :)

8 lip 2010

Walentynki w środku lata

Dziś w Rosji obchodzony jest Dzień św. Piotra i Feuronii, czyli święto rodziny, miłości i wierności - rosyjska, prawosławna odpowiedź na zachodnie Walentynki, ustanowiona w 2008 roku z inicjatywy Swietłany Miedwiediewy, żony rosyjskiego prezydenta (omal nie napisałam "naszego" - tak zaczynam się ruszczyć!). Piotr i Feuronia to XIII-wieczny przykład chrześcijańskiego małżeństwa (aktualny po dzis dzień, jak się okazuje).
Dowiedzieliśmy się o tym z Dimuhą, udzielając wywiadu jakiejś stacji telewizyjnej na temat "historii naszej miłości", przyłapani na "spacerku za rączkę". Ciekawe, jak wypadliśmy, ale i tak się nie dowiemy, bo nie mamy w domu TV. No i nie spytaliśmy jaka to stacja :)

28 cze 2010

Ciekawostki

Na początek zabawne. To jest napis wiszący na budynku delfinarium. Przy tych upałach wygląda kuriozalnie. Chyba został z zimy, nie ma innego wytłumaczenia, bo przy +34 w cieniu śnieg roztopił się nawet w zamrażarce, a co dopiero na dachu:


A to przesada w politycznej poprawności. Polityczna poprawność jest w Rosji rzadkością, ale jak ktoś bardzo chce sie wykazać, to zazwyczaj mu wychodzi właśnie tak, jak na zdjęciu:



Skąd sprzedawcy wiedzą, że ta figurka przedstawia właśnie "Parę Afroamerykanów"?! Ale kolejna etykietka spodobała mi się jeszcze bardziej:


"Para Afrostudentów" :)



A kto zgadnie, jak polska firma ukrywa się pod tą tajemniczą marką na rosyjskim rynku?