28 kwi 2010

Spektakl "Kopenhaga"

Byliśmy wczoraj na spektaklu Michela Frayna "Kopenhaga" w MChAT. Muszę się podzielić wrażeniami, bo spektakl był niezwykły - z wielu powodów. Zacznę od artystyczno-snobistycznych.


Po pierwsze, miejsce. Moskiewski Teatr Artystyczny, założony w 1898 roku przez Konstantego Stanisławskiego. W teatrze tym wystawiano głównie sztuki Czechowa, a aktorzy grali według słynnej "metody Stanisławskiego". Teatr-legenda. Uczyłam się o nim w szkole średniej i nawet mi wtedy do głowy nie przyszło, że będę w jego murach oglądać spektakle. Ba! W tych odległych czasach nawet do głowy mi nie przychodziło, że będę mieszkać w Moskwie! Słynny teatr w 1987 roku podzielił się na dwa: na Na MChAT im. Czechowa i MChAT im. Gorkiego. Wczoraj byliśmy w tym pierwszym, w jego historycznej siedzibie, w Kamergierskim pereułku. 


Po drugie, reżyser. Młody i cieszący się ogromnym uznaniem pochodzący z Litwy Mindaugas Karbauskis - wystawia spektakle w najlepszych teatrach stolicy.  


Po trzecie, aktorzy. Borys Płotnikow, Olga Barnet, a przede wszystkim najważniejszy z nich - Oleg Tabakow. Zapewne i ze względu na niego bilety trzeba kupować z ponad miesięcznym wyprzedzeniem.Ten 75-letni aktor, reżyser i dyrektor artystyczny MChAT-u im. Czechowa prowadzi także inny teatr, którego jest właścicielem, zwany potocznie "Tabakierką".


A teraz czas, aby przejść do omówienia walorów merytorycznych tego spektaklu. To 2,5 godziny dialogu trzech osób o... fizyce. A mówi nie byle kto, bowiem głos oddano historycznym postaciom, noblistom: Nielsowi Bohrowi, jego uczniowi i przyjacielowi Wernerowi Heisenbergowi oraz żonie Bohra - Margrethe. Przez cały spektakl, jak mantra, powtarzane jest pytanie: po co Heisenberg przyjechał do Kopenhagi w 1941 roku? A spektakl jest filozoficznym paradokumentem, w którym przytoczonych zostaje wiele możliwych wersji tego wydarzenia.Chodzi o historyczne spotkanie, po dziś dzień pozostające tajemnicą: środek wojny, zwycięski pochód Niemców, okupacja Danii i spotkanie dwóch fizyków jądrowych - Duńczyka (o żydowskim pochodzeniu) i Niemca, niegdyś przyjaciół, a teraz... I o czym mówili? A przede wszystkim - jak wpłynęło to na losy wojny? Czy gdyby nie doszło do tej rozmowy, to historia potoczyłaby się inaczej? 
Zwykło się uznawać Heisenberga za "złego", bowiem pracował dla Niemców, a Bohra za "dobrego", bo pracował dla Amerykanów. Tymczasem w spektaklu Frayna to Heisenberg zadaje pytanie: Czy fizyk ma moralne prawo pracować nad praktycznym wykorzystaniem energii atomowej? Może rzeczywiście celowo - jak sam tłumaczył się po wojnie -  opóźniał prace nad stworzeniem bomby, aby uniknąć tego, co spotkało Japończyków w wyniku prac zespołu naukowców, w którym był także Bohr?


Fizyka w sztuce nie jest jedynie pretekstem do pokazania wątpliwości etycznych. Nie, obaj fizycy dyskutują o swoich badaniach, wspominają pracę, jaką wykonali w przeszłości, korygują błędy w swoich teoriach, wysuwają wnioski... Dla mnie spektakl był szczególnie intetresujący, bo dla niego opuściłam zajęcia w Instytucie, a tematem miała być właśnie filozofia mechaniki kwantowej. Dostałam "dwa w jednym" - wykład z fizyki i radość bycia w teatrze. Zwłaszcza, że w przerwie Loszka i Wika (studenci Fiz-Techu) przystępnie tłumaczyli mnie i Dimce, niepoprawnym humanistom, o co w tym wszystkim chodzi... 


Zdjęcia z oficjalnej strony teatru: 




27 kwi 2010

Dyskusje przed Defiladą 9 maja - prasówka


Zanim się wreszcie zbiorę i napiszę o tym, co nowego w moim moskiewskim życiu, to jeszcze raz prasówka historyczna: przytoczę ciekawy artykuł Justyny Prus z "Rzeczypospolitej" z dnia 24. kwietnia.
A to dlatego, że jak wszyscy wiedzą, nieuchronnie zbliża się 9 maja i defilada na Placu Czerwonym z okazji PABIEDY, nawet nie trzeba pisać czyjej nad kim, wiadomo: narodu radzieckiego nad faszystami. Trochę mnie ta podniosła terminologia uwiera, u nas już się o II wojnie światowej mówi nieco spokojniej, mniej jest patosu, mniej pozycjonowania wróg-przyjaciel. Też podniośle i patriotycznie, ale jakoś tak... bardziej współcześnie, moim zdaniem. Tutaj wojenna terminologia nie zmieniła się od 65 lat... 

„Rosyjskie święto ze Stalinem”

Przed Dniem Zwycięstwa 9 maja Rosjanie wykupują portrety sowieckiego przywódcy
Portrety wodza idą jak świeże bułeczki mówi Maksim, koordynator ze sklepu internetowego Vseportrety. ru. Przed zbliżającą się 65. rocznicą wielkiego zwycięstwa do witryny prowadzą z różnych miejsc w sieci kuszące linki pod hasłem Portrety Stalina. Dostawa bezpłatna. Sprzedażą portretów Maksim zajął się nieprzypadkowo. Jak mówi, to dobra robota, jest popyt. Nie chce wyjawiać biznesowych tajemnic, ale zdradza, że w ciągu miesiąca portrety schodzą setkami. Na pierwszym miejscu są oczywiście wizerunki Dmitrija Miedwiediewa i Władimira Putina. Ale Stalin to numer jeden, jeśli chodzi o sowieckich przywódców. Dopiero potem, daleko za nim, są Lenin i Breżniew opowiada Maksim.
Drogi przywódca
Maksim i jego liczni koledzy w całej Rosji (sklep ma sieć w kilkunastu miastach) oferują porządny towar. Każdy portret pod szybką i w drewnianej ramce. Za wizerunek w formacie A4 1500 rubli (ok. 150 zł). Za A3 2000 rubli. Jak na rosyjskie warunki, a zwłaszcza z dala od Moskwy i Petersburga, to niemało. Portret wiele mówi o człowieku tłumaczy Maksim. Jeśli ktoś wiesza sobie w biurze Jurija Gagarina, to znaczy, że jest człowiekiem ambitnym, zdeterminowanym wyjaśnia portretową psychologię. A Stalin? Kojarzy się ze zwycięstwem nad faszystami. Poza tym dla wielu jest symbolem modernizacji. W końcu to on wyprowadził kraj z rolniczego zacofania do przemysłowej potęgi dodaje. Nawet nie pytam o kolektywizację i represje.
Portrety na ulicach
Plakaty z wizerunkiem Stalina już niedługo mają się pojawić na ulicach Moskwy, którą właśnie zaczęto przyozdabiać przed Dniem Zwycięstwa. 65. rocznica ma być wyjątkowa okrągły jubileusz jest pretekstem do świętowania, jakiego w Rosji jeszcze nie było. Na główną paradę wojskową pod murami Kremla zjadą liderzy z całego świata, a po placu Czerwonym po raz pierwszy przemaszerują żołnierze państw antyhitlerowskiej koalicji, w tym 70-osobowy oddział polski.
Defilady odbędą się w wielu rosyjskich miastach od Kaliningradu po Władywostok, ale to ta moskiewska będzie najważniejsza i najbardziej spektakularna. I to właśnie tutaj wybuchł największy spór. Spór właśnie o Stalina. Mer Jurij Łużkow postanowił przychylić się do prośby weteranów i z ponad 2 tys. tablic i plakatów, jakie mają zawisnąć w mieście, dziesięć przyozdobić wizerunkiem wodza. Nie po to, jak twierdzi, by go wywyższać i wychwalać, bo bynajmniej nie jest stalinistą, ale po to, żeby powiedzieć o jego roli w zwycięstwie nad Niemcami.
Różne kręgi różnie przyjęły ten pomysł. Obrońcy praw człowieka i liberalne elity odgrażają się, że obrzucą Stalina jajkami. Nawet przedstawiciele rządu i partii władzy Jedna Rosja publicznie się pomysłowi sprzeciwiali. Ale Łużkow jest nieugięty.
Cała kłótnia o Józefa Wissarionowicza jest postrzegana jako próba sił między wszechmocnym władcą Moskwy i rosyjską władzą federalną. Nie o Stalina tam chodzi, on jest tylko pretekstem tłumaczą specjaliści od politycznych meandrów.
Bunt jednak narasta. Z sondaży wynika, że większość moskwian Stalina nie chce. Mało tego, nawet wśród weteranów, którymi zasłania się Łużkow, jest wielu takich, którzy występują przeciwko pomysłowi mera. Wysokonakładowy Moskowskij Komsomolec opublikował kilka dni temu ich list. Znamy Stalina nie ze słyszenia wspominają ludzie, którzy walczyli na frontach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, więźniowie Gułagu. Rola Stalina to nie zwycięstwo, lecz niewyobrażalne straty piszą, wymieniając przewinienia wodza: czystkę w armii pod koniec lat 30., wielki terror, zmowę z Hitlerem, krótkowzroczność, która doprowadziła do katastrofy w pierwszych miesiącach wojny i w końcu niespotykany w historii przykład zdrady: żołnierze, którzy trafili do niemieckiej niewoli, po powrocie zostali nazwani zdrajcami. Robiliśmy wszystko dla zwycięstwa nie dlatego, że tak nakazał Stalin. Po prostu broniliśmy ojczyzny, która istniała na wiele wieków przed Stalinem i będzie istnieć jeszcze wiele stuleci po Łużkowie napisali weterani. W piątek na łamach Nowej Gaziety zaprotestowali studenci. Pomysł umieszczenia portretów Stalina w miejscach związanych z pamięcią o zwycięstwie obraża pamięć naszych dziadów i pradziadów i oburza tych, którzy jeszcze nie zapomnieli o historycznej prawdzie piszą w apelu do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.
A teraz rosyjskie media na ten sam temat: 
i cała strona linków do artykułów, listów otwartych, oświadczeń i protestów związanych z wieszaniem portretów Wodza:

20 kwi 2010

Reakcje na film "Katyń" cz. 2

A teraz mały przegląd prasowy. Przed sobą miałam ponad 70 stron druku, wybrałam więc znów tylko mały wycinek, ale - inaczej niż w internecie - artykuły prasowe były dość jednomyślne. Sporo było kontekstu historycznego, bo dla większości Rosjan historia zbrodni katyńskiej jest historią nieznaną, nową. Sporo było wyjaśnień, czym jest Katyń dla Polaków, były nawiązania do ostatnich tragicznych wydarzeń.


Najważniejsze, że spod setek wersów jasno wybijała się nowa polityczno-społeczna rzeczywistość. Takie obszerne i w większości rzetelne opisy historii Katynia pewnie nie miałyby szansy wypłynąć jeszcze pół roku temu.


Prokremlowski politolog Nikołaj Swanidze w „Parlamentarskoj gaziecie” z dnia 16.04. pisze: „Pokaz filmu Andrzeja Wajdy „Katyń” w telewizji państwowej w te tragiczne dni bez wątpienia stał się wydarzeniem na skalę państwa. Nie dlatego, że tragedia Polski to wstrząs dla całej zdrowo myślącej ludzkości, (…) ale dlatego, że właśnie w tych dniach mogliśmy na wydarzenia katyńskie sprzed 70 laty spojrzeć oczami ludzi współczujących zwykłym Polakom, którzy tego dnia, w jednej chwili, stracili elitę swego państwa. (…) To nie narody są winne, ale reżimy. I Wajda ukazuje bratnią bliskość obu reżimów – hitlerowskiego i stalinowskiego. (…). Nie rozumiem, dlaczego ten film nie był u nas pokazany wcześniej. Komu mógł zaszkodzić, kogo mógł przestraszyć? Wszystko, co przedstawia opiera się na dawno udowodnionych i uznanych przez nas oficjalnie faktach, bardzo gorzkich, ale prostych. (…). W naszej obecnej elicie politycznej, a także wśród naszego narodu duży jest odsetek zapalonych stalinistów. Są przekonani, że Stalin miał rację we wszystkim, ponieważ wygrał wojnę i zbudował imperium, toteż obwiniać w czymkolwiek tego świętego człowieka mogą tylko wrogowie Rosji i agenci obcych państw. (…) To cały zestaw historycznych kompleksów. Brak gotowości do oddzielenia naszej wielkiej i tragicznej historii od zbrodni naszego państwa. Nierozróżnienie między stalinowskim Związkiem Radzieckim a dzisiejszą Rosją. (…) Cieszy, że wszystkie te przyczyny, dla których dotąd „Katyń” nie był pokazany pozostały za nami, w przeszłości, a film wreszcie został pokazany. I to w czasie wyjazdu do Katynia premiera Putina. Co nie było przypadkiem. I sama wizyta udowodniła to. Putin potwierdził fakt i autorstwo tej zbrodni. I podkreślił, że naród Rosji nie niesie za nią odpowiedzialności przed polskim narodem. To prawda. Narody Rosji, wszystkie narody Związku Radzieckiego ucierpiały od własnego reżimu tak, że raczej trudno znaleźć liczbowe odpowiedniki w historii. To jednoczy nas z Polakami”.


Dalej mniej więcej w tym samym duchu, dlatego cytaty będą krótsze.


Gazeta „Izwestija” z 16.04: „Film o historii włączony w aktualny dramatyczny kontekst dosłownie oddychał tą aktualnością, rozbrzmiał jak requiem za wszystkich zamordowanych i zabitych w tym przez Boga przeklętym miejscu o nazwie Katyń”.


W tej samej gazecie ukazał się także wywiad z reżyserem Nikitą Michałkowem, który jak zwykle musiał się wymądrzyć i powiedzieć coś oryginalnego:


„-Podczas omówienia filmu na kanale „Kultura” powiedział Pan, że nie uważa „Katynia” Andrzeja Wajdy za film antyrosyjski?


-Oczywiście. Choć uważam „Katyń” za film człowieka obrażonego. To niedobrze, bo obraza oślepia artystę, jego wróg nie ma konkretnej twarzy. Wrogami są wszyscy po tej stronie granicy. Takie kino jest przeznaczone tylko dla własnego kręgu odbiorców”.


W „Kommiersancie” z 14.04: „Trudno sobie wyobrazić, aby „Katyń” oraz „Popiół i diament” zostały pokazane masowej publiczności w najlepszym czasie antenowym w państwowej telewizji rosyjskiej, jeśli nie doszłoby do śmierci polskiego prezydenta pod Smoleńskiem. Tym bardziej, że tydzień wcześniej „Katyń” pokazał kanał „Kultura”, co już było decyzją polityczną, rozpatrzoną i ustaloną z władzami państwa”.


Anatolij Łysenko w „Sobiesedniku” z dnia 14.04 pisze: „Film Andrzeja Wajdy „Katyń”, który pokazała nasza telewizja poruszył społeczeństwo i stał się wydarzeniem tygodnia. Ale jedno mnie rozczarowało. Trzeba było najpierw pokazać film, a nie od razu rzucać się z wyjaśnieniami, co autor miał na myśli. Cały czas powtarzamy, że film nie ma antyrosyjskiego charakteru. Ale bądźmy szczerzy: wzajemne stosunki Polski i Rosji (carskiej, radzieckiej czy dzisiejszej) nigdy nie były szczególnie ciepłe. Tak się złożyło: sąsiedzi, którzy za sobą nie przepadają. I są ku temu powody. Co byśmy nie mówili, rozstrzelanie polskich oficerów to zbrodnia, która nie ma usprawiedliwienia. Tym bardziej, że za Katyń nikt nie poniósł kary. A upór mera Moskwy, aby w święto zakończenia wojny wywiesić portrety Stalina, który zezwolił na tę operację nie będzie sprzyjać rozkwitowi miłości Polaków do Rosjan. Przy tym Katyń to od razu dwie zbrodnie w naszej historii. Pierwsza to rozstrzelanie. A druga, o której się u nas praktycznie nie mówi, to 50 lat kłamstwa. Kiedy w 1989 roku zrobiono materiał o Katyniu dla programu „Wzgliad”, to jeden z kierowników powiedział mi wtedy: Jeszcze nie czas. Poczekajmy jeszcze”. Świat już znał prawdę, a my wciąż powtarzaliśmy, że to hitlerowska zbrodnia”.


Optymizm w „Niezawisimoj gaziecie” z dnia 13.04: „Ten film dla milionów Rosjan powinien stać się przełomem. Polsce ten film także był potrzebny. On pomoże zbudować nowe relacje między Polakami i Rosjanami”.


Trochę inaczej widzi to “Literaturnaja gazieta” z dnia 14.04: „Kanał „Kultura” pokazał film Andrzeja Wajdy „Katyń”, po którym rozpoczęło się omówienie … nie tyle samego filmu, ile możliwych następstw tego pokazu. Najbardziej przekonujące były argumenty Witalija Tretiakowa, który wątpił w przekonanie swoich oponentów optymistycznie starających się udowodnić, że to „to tylko dzieło artystyczne i żadne antyrosyjskie wnioski z niego nie płyną”. Jednakże jeden z uczestników dyskusji, przewodniczący Komitetu Dumy ds. międzynarodowych Konstantimn Kosacziow doskonale wie, że jego europejscy koledzy nie tylko przez lata mówili o „radzieckiej okupacji Europy Wschodniej”, ale i przyjęli rezolucję, stawiającą znak równości pomiędzy faszystowskimi Niemcami i Związkiem Radzieckim, który pokonał faszyzm. Hańbiąca karta najnowszej historii! Nie bacząc na wnioski uczestników dyskusji, każdy wysnuje z filmu własne wnioski, w tym także i antyrosyjskie. Przy czym nie zgadzam się wcale z punktem widzenia głoszącym, że współczesna Rosja „nie ma żadnego związku” z tymi wydarzeniami. Wszyscy uważają się za spadkobierców Wielkiego Zwycięstwa, ale od ciemnych stron naszej historii, o ile nie zostały one sfałszowane przez następców Goebbelsa (sic! –M.), wszyscy się odżegnują. To taki „wybiórczy patriotyzm".


„Komsomolskaja prawda” z dnia 13.04 pisze: „Film Andrzeja Wajdy stał się modlitwą za zmarłych – za rozstrzelanych w 1940 roku w lasach pod Smoleńskiem i za tragicznie zmarłych z sobotniej katastrofie lotniczej. (…). Film jest przede wszystkim o poszukiwaniu prawdy, o zapomnieniu o niej, o zdradzie prawdy, o jej męczeńskim zmartwychwstaniu i jej tragicznym zwycięstwie. Wajda obwinia nie tylko reżim stalinowski, który rozstrzelał kwiat jego (i nie tylko jego!) narodu. Także rodaków, którzy w ciągu dziesięcioleci godzili się z kłamstwem, dzień po dniu zdradzając pamięć zamordowanych, aby wyżyć w wolnej Polsce. Nie budzi żadnych wątpliwości, że ten film należało pokazać w naszym kraju, w którym Stalin omal nie zwyciężył w sondażu „Imię Rosji”.


Interesujący wywiad z deputowanym Dumy, komunistą Wiktorem Iljuchinem, który – jak określiła sama gazeta – „jest dysonansem na tle licznych publikacji i oficjalnych oświadczeń związanych z wydarzeniami sprzed 70 lat” ukazał się w regionalnej gazecie „Wiecze Tweri” w dniu 15.04. Gazeta zastrzegła, że treść wywiadu nie odzwierciedla poglądów redakcji. Nie ma sensu, aby cytować wywiad, łatwo można się domyślić, co deputowany z ramienia Partii Komunistycznej może na ten temat mówić: USA wspiera Polskę w podtrzymywaniu tej fałszywej, płynącej od Goebbelsa wersji wydarzeń. Uroczystości dla uczczenia pamięci zamordowanych mają otwarcie antyrosyjski charakter. Polska domaga się rekompensat, które płacić będą nasze dzieci, a nie Związek Radziecki. To wszystko prowokacje, dokonane na zamówienie, aby zepsuć wspaniałe obchody 65-lecia Zwycięstwa narodu radzieckiego nad faszyzmem. I że to wszystko popsuje nasze stosunki w przyszłości, a już zdawało się, że będą lepsze.


To tyle na razie. Mam nadzieję, że ta "prasówka" daje jako takie wyobrażenie o medialnym szumie wokół Katynia w Rosji.

19 kwi 2010

Straszne i śmieszne...

Dwaj znajomi rosyjscy korespondenci - z Holandii i z Danii - 10 kwietnia przebywali poza Rosją. Z samego rana otrzymali telefony ze swoich redakcji o niemal identycznym brzmieniu: Rosjanie zestrzelili polski samolot prezydencki. Obaj pomyśleli, że to początek III wojny światowej... Za chwilę było sprostowanie: to był wypadek samolotu.
A my, Polacy, martwiliśmy się zawsze, że Zachód nie bierze na poważnie naszych "rosyjskich lęków"...

14 kwi 2010

Reakcje na film "Katyń" cz. 1

Odpowiadając na komentarz z prośbą o opisanie rekacji na film Andrzeja Wajdy "Katyń", który tydzień przed katastrofą prezydenckiego samolotu pokazany został na państwowym kanale "Kultura", mającym jak każda "kulturalna" telewizja niewielką oglądalność, i który po wypadku pod Smoleńskiem został pokazany w najlepszym czasie antenowym w pierwszym programie telewizji rosyjskiej, zrobiłam mały przegląd internetowy.

Od razu muszę zastrzec, że przegląd internetowy ma do siebie to, że nie sposób go ogarnąć. Komentarzy są setki, jeśli nie tysiące. Ponadto - znamy to i z naszego web-podwórka - dużo jest chłamu, frustracji i debilnych wypowiedzi ludzi, którzy nie wiedzą właściwie, o czym piszą.
Na końcu podaję linki dla zainteresowanych tematem.

Skupiłam się na kilku "reprezentatywnych" wypowiedziach:

Auja pisze m.in.: "Jakie emocje wywołuje ten film na ludziach, których rodziny ukształtowane zostały w ZSRR? Rozdrażnienie, obrazę, uśmieszek w stylu "czego innego można się po nich spodziewać?". Czy wzbudza współczucie człowieka, który po raz kolejny widzi na ekranie "złego Rosjanina?

Z drugiej strony trzeba zadać sobie pytanie - a czy przecież nie tak właśnie było? Były rozstrzelania, narzucenie socjalizmu, aresztowania, byli takcy jak Jerzy. Nie można się obrażać i zaprzeczać temu. Kogo mamy winić o to, że nie zostało to zapomniane? Polaków?  Przecież to ich historia i ich ból.

Pisząc o Rosjanach nie można pominąć postaci radzieckiego kapitana Popowa, którego zagrał Siergej Garmasz. Jedno jego zdanie wystarcza, aby zrozumieć, jaka jest opinia reżysera: "Swojej rodziny nie udało mi się ocalić..."

Nie należy rozpatrywać tego filmu jako zemsty Polaków na Rosjanach, jako politycznego klipu. Bohaterowie tego filmu zasługują na to, aby im po ludzku współczuć. A my, Rosjanie, powinniśmy ich rozumieć lepiej niż ktokolwiek inny..."


BESSONOFF pisze: "Zaplanowany mord na pełnych życia ludziach to absolutne zło, czy są oni Polakami, czy kimkolwiek innym. Niestety, Andrzej Wajda kładzie akcent właśnie na słowie "Polacy". 
Stopniując dobro i zło według kategorii narodowych, film demonstruje, że Rosjanie (z wyjątkiem bohatera odgrywanego przez Garmasza) to po prostu moralni zwyrodnialcy."


Andron pisze: "Powiem wprost, jestem pod wrażeniem. Państwowa telewizja, pierwszy program, najlepszy czas antenowy i taki film. Odważnie. 


Emocje film budzi sprzeczne. Do ostatniej chwili ma się nadzieję, że na końcu powiedzą: nie, to zrobili jednak faszyści. Niech nawet nie mówią, niech napiszą drobnym druczkiem: najnowsze badania udowodniły... Wiecie, co mam na myśli. To jedno odczucie, całkiem naturalne, że - przecież nie mogliśmy tego zrobić my!
 

A potem drugie odczucie, tym razem ze sfery rozumowej. Czy to rzeczywiście "my"? W sensie, że organizatorzy i wykonawcy tej zbrodni są dla nas takimi samymi "obcymi", jak i dla wszystkich pozostałych."

Oksana napisała: "Obejrzałam wczoraj ten film z mężem, zupełnie przypadkowo...  Aż się wierzyć nie chce, że pokazano to na ekranie. A przy tym nieco jednostronnie... Nie wiem, która z wersji jest prawdziwa, a raczej nie dowiemy się już prawdy nigdy... Ale jedno wiem na pewno: to tragedia ich narodu, a zdarzenia, do których doszło w Polsce, to tragedia naszego narodu. A współczucie dla ofiar takich histirycznych wydarzeń w żaden sposób nas nie poniży. Takie historie są udziałem wszystkich państw. Powinniśmy w miłosierdziu i bez złości modlić się za dusze zabitych."


To, że prawda może być inna, czyli, że wersja o dokonaniu tej zbrodni przez Sowietów jest tylko wersją, to przekonanie wielu ludzi w Rosji. A wielu młodych w ogóle nie wie, o co w tym całym Katyniu chodzi. Dowiedzieli się dopiero teraz. Nie chcę nikogo usprawiedliwiać, bo aż się gotuję ze złości na myśl o ludzkiej głupocie, zakapiorstwie i tej imperialistycznej manii wielkości niektórych Rosjan (zwłaszcza ze starszego poklenia), ale trzeba jedno uściślić: tylko ten, kto interesuje się historią i ma dostęp (także w sensie znajomości języków obcych) do źródeł zagranicznych, może wyrobić sobie w miarę obiektywne zdanie o historii. W Rosji nauka historii jest do tej pory narzędziem polityki, a starsze i średnie pokolenia w ogóle nie miały szansy nauczyć się historii innej niż "jedynie słuszna". Czysta indoktrynacja, która do tej pory wywiera wpływ na opinię publiczną. To nie tylko smutne, moim zdaniem to przerażające (jak na przykład komentarz, który zacytuję poniżej), ale właśnie dlatego dobrze, że film został wyświetlony w rosyjskiej telewizji i że sprowokował dyskusje. 

Kiriłł (dla Polaków o mocnych nerwach): "A to, że setki tysięcy radzieckich żołnierzy zginęło podczas wyzwolenia Polski, a to, że Niemcy Kraków chcieli wysadzić w powietrze,a Rosjanie im przeszkodzili, a to, że 80 tysięcy jeńców radzieckich zginęło!? A to, że Stalin podarował Polakom częśc niemieckiego terytorium to zapomnieli, a teraz przeinaczają przeszłość!!! My nie wypominamy złego i nie kręcimy filmów o tym, a oni kręcą. W Rosji widzą wroga światowego! Porównali nas do faszystów! Bastardy! Mówią (to o innych Rosjanach): dziękujemy Andrzejowi Wajdzie... też mi coś! Jedźcie go w dupę pocałować! Lepiej by podziękował radzieckim żołnierzom-weteranom i zwykłemu ludowi pracującemu, którzy dokonali bohaterskiego czynu i wygrali wojnę! Gotowi całkiem wybić z głów Rosjan prawdę o historii, sprzedać samych siebie i bez szacunku traktować przeszłość! Weźcie,  przyznajmy się do wszystkiego, odtajnijmy wszystko, powiedzmy, że my, Rosjanie, to łajdaki, że to nie my wygraliśmy wojnę, ale Amerykanie, czy ktokolwiek inny! Tylko tępym nieukom, zwyrodnialcom może się podobać ten film, gdzie ten Wajda pokazał jednostronny obraz po prostu oczerniający Rosjan! Nie trzeba było wyzwalać Polski i Europy podczas wojny! To by się opamiętali! Lepiej by się nimi Niemcy zajęli, tymi świniami i zdrajcami!" (Ten wpis został mocno skrytykowany przez innych rosyjskich forumowiczów).

Tasamaja - dla równowagi i na dobre zakończenie: "Może warto przyznać, że ten film to bolesne przypomnienie o hańbiącym piętnie radzieckiej historii. Wyzwolenie Polski spod faszyzmu było traktowane przez miejscową ludność jak zamiana okupacji faszystowskiej na radziecką, niewiadomo było, która okaże się mniejszym złem. Film jest dobry chociażby z tego powodu, że zmusza szarego obywatela, urobionego przez radziecką ideologię do otwarcia oczu. Łatwo jest udawać patriotę, twierdząc, że to wszystko tylko antyrosyjska propaganda. A jeśli tylko nieco przekopać się przez historię i wspomnieć represje, kiedy z powodu zwykłago donosu niewinny człowiek radziecki mógł znaleźć się po drugiej stronie kraty, to co dopiero mówić o jeńcach wojennych. To, że NKWD rozstrzelało jeńców jak niebezpiecznych przestepców, bez sądu i nawet bez wyroku nie budzi żadnych wątpliwości, o tym świadczą oficjalne dokumenty, to oczywiście podła i potworna zbrodnia, dla której nie ma usprawiedliwienia. W tym sensie, towarzysze, stojący za sterem CK KPRR niczym nie różnili się od Adolfa, choć ten ostatni przynajmniej nie terroryzował własnego narodu."
Przykładowe linki:

http://www.kinopoisk.ru/level/1/film/270249/
http://ng68.livejournal.com/70277.html
http://kino.ukr.net/movie/2702-2/#board

A to ciekawa wypowiedź Aleksandra Archangielskiego na RIA NOWOSTI właśnie o internetowych reakcjach na tragedię pod Smoleńskiem:



12 kwi 2010

Po powrocie

Wczoraj wróciłam do Moskwy, moje milczenie spowodowane było wyjazdem do Polski na święta.

W przeddzień wyjazdu doszło do tej tragicznej katastrofy, o której w ciągu dwóch dni powiedziano i napisano już wszystko. Najbardziej poruszyły mnie słowa arcybiskupa Życińskiego o "majestacie śmierci". Uszanujmy ten majestat...

Przykre, że znów jest jakieś "po". Życie po zamachach w metrze, życie po katastrofie pod Smoleńskiem. Tak bardzo brakuje radości. Wokół same tragedie - prywatne, publiczne.

Dziś w Rosji dzień żałoby. Za godzinę wyjdę do pracy. Zobaczę, jak w ten dzień toczy się życie w rosyjskiej stolicy.

2 kwi 2010

S Paschoj!

Wszystkim życzę wesołych, spokojnych, zdrowych, tradycyjnych, pysznych, kolorowych, barankowo-zajączkowych Świąt Wielkanocnych! S Paschoj! :)

Dzisiejsza "Rzeczpospolita" o Katyniu - hurra!

No właśnie, mój optymizm nie jest odosobniony. Podziela go szerokie grono osób. Jako ilustrację (tekstową) przedstawiam poniżej tekst Justyny Prus z dzisiejszej "Rzepy":

"Nowa linia wobec Katynia?"

Emisja filmu Katyń w państwowej telewizji to oznaka zmian w polityce Kremla mówią eksperci
To koniec spekulacji na temat gotowości Rosji do dialogu o zbrodni na Polakach mówi Natalia Lebiediewa, historyk z polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych, o zaplanowanej na dziś premierze Katynia Andrzeja Wajdy w rosyjskiej telewizji państwowej. Coś się zmienia wtóruje jej zastępca redaktora naczelnego Echa Moskwy Siergiej Buntman.
Zapowiedziana przez telewizję Rossija premiera Katynia ma wagę porównywalną z politycznymi deklaracjami. Tak przynajmniej pokaz filmu, który od lat nie mógł trafić na rosyjskie ekrany, komentują ci, którym nie są obojętne relacje z Polską.

Zdjęty szlaban
Takie rzeczy nie zdarzają się tak po prostu. Dotychczas na Katyń ewidentnie był szlaban mówił Buntman kilka dni temu, gdy odkrył zapowiedź filmu w programie kanału Kultura.
Dyskusję, która odbędzie się po filmie, poprowadzi nie jak wcześniej planowano reżyser Nikita Michałkow (będzie uczestnikiem), ale redaktor pisma Politiczeskij Klass Witalij Tretiakow. Wezmą w niej udział m.in. historycy Aleksandr Czubarian i Michaił Narinski (członek grupy ds. trudnych) oraz przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Konstantin Kosaczow.
To przełom, że Putin będzie w Katyniu cytowała wczoraj Andrzeja Przewoźnika gazeta Wriemia Nowostiej, która wywiad z szefem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zamieściła jako część obszernej publikacji o Katyniu. Jak podkreślił Przewoźnik, Putin to pierwszy przywódca Rosji, który na miejscu zbrodni uczci pamięć polskich oficerów. Dodał, że gdy w 1990 roku ZSRR uznał winę NKWD za mord na Polakach, wydawało się, że w Lesie Katyńskim pojawi się sekretarz generalny KC KPZR Michaił Gorbaczow. Nigdy jednak nie przyjechał do Katynia ani on, ani pierwszy prezydent Rosji Borys Jelcyn.
Spotkanie premierów w Katyniu to już samo w sobie znaczące wydarzenie ocenił w swoim blogu na stronie Echa Moskwy politolog Jewgienij Gontmacher. W końcu Katyń niezmiennie pozostaje aktualnym i bardzo bolesnym tematem naszych relacji.

Koniec Stalina
To oczywiste, że Stalin jest ciągle z nami twierdzi politolog. Główną jego spuścizną jest rola państwa, które jest czymś danym z góry i ma niepodzielny mandat do regulowania wszystkich dziedzin naszego życia. (...) Musimy pogrzebać Stalina raz na zawsze, dlatego należy ujawnić wszystkie dokumenty w sprawie Katynia i film Wajdy szeroko dystrybuować. (...) I przede wszystkim trzeba przeprowadzić publiczne rozliczenie ze Stalinem z udziałem najważniejszych osób w państwie, z emisją na żywo nie tylko w telewizji, ale i w Internecie.
Lebiediewa jest optymistką. Myślę, że Moskwa nie zamierza ukrywać prawdy o Katyniu. Potrzebuje jej nie tylko Polska, ale także Rosja, by się rozliczyć z przeszłością i nigdy nie powtórzyć jej błędów podkreśla.
Mam wrażenie, że Putin chce wejść do historii jako polityk, który naprawił stosunki z Polską mówi Rz publicysta Dmitrij Babicz. Albo przynajmniej wyprowadził je na taki poziom, który można nazwać normalnym.
Zdaniem historyka Nikity Pietrowa ważne jest jednak, żeby spotkanie premierów nie zakończyło się symbolicznym pochyleniem głów nad grobami. Pamiętajmy o tym, że wciąż nie odtajniono akt śledztwa Głównej Prokuratury Wojskowej umorzonego w 2004 r. Byłoby oczywiście bardzo dobrze, gdyby znaleziono i przekazano Polakom listę białoruską ocenił Pietrow. Mówił o tym także Przewoźnik. Historia zbrodni w relacjach między Polakami i Rosjanami nie jest zamknięta, wciąż istnieją problemy, z którymi trzeba się uporać zaznaczył. Jego zdaniem zrobiliśmy wiele, ale wiele zostało nam też do zrobienia.
Rosyjskie media podkreślają, że Putin jest oczekiwany w Katyniu ze szczególną niecierpliwością z jeszcze jednego powodu. Państwowe Muzeum Politycznej Historii Rosji, któremu podlegają zespoły cmentarne w Katyniu i Miednoje, ma nadzieję, że wizyta premiera pozwoli ruszyć sprawę upamiętnienia sowieckich ofiar stalinowskich represji końca lat 30., które spoczywają po sąsiedzku z Polakami. W liście do rosyjskiego rządu dyrektor muzeum Jewgienij Artiomow pisał: Stan polskich grobów wojskowych ostro kontrastuje z (...) terenem rosyjskich mogił. Nie sprzyja to umocnieniu autorytetu Rosji w ustalaniu historycznej prawdy o zbrodniach stalinowskiego reżimu i godnemu upamiętnieniu tysięcy niewinnie zgładzonych naszych obywateli.


Emisja filmu to przede wszystkim pewien znak. A poza tym myślę, że nie wszyscy, których film mógłby w Rosji zainteresować już go zobaczyli (choć tak myśli Denis kacap_z_moskwy). Zobaczyli go ci, którzy interesują się stosunkami polsko-rosyjskimi. A ich pewnie nie trzeba do niczego przekonywać, ani niczego z tej historii wyjaśniać. To ważne dla tych, którzy mało wiedzą o tragedii katyńskiej.

1 kwi 2010

Sensacyjna premiera filmu "Katyń" w rosyjskiej TV - informuje IP Moskwa

To rzeczywisćie nie lada sensacja. Już rozesłałam tą wiadomośc swoim mieszkającym w Rosji znajomym, a teraz pomogę Instytutowi Polskiemu w Moskwie w nagłośnieniu tego wydarzenia i napiszę o tym na blogu ;)

Jutro, w piątek 2.04, o godz. 19.50 na TV "Kultura" zostanie po raz pierwszy w rosyjskiej telewizji pokazany film Andrzeja Wajdy "Katyń". Zbliżają się obchody rocznicy tragicznych wydarzeń w Katyniu, zbliża się wizyta polskich władz w Rosji, pokazanie tego filmu w rosyjskiej TV (po tylu zakazach) to dobry znak. Miło, że coś się dzieje, oby tak dalej - w kierunku normalnych dobrosąsiedzkich stosunków.

Uratować Bajkał

Wstyd przyznać, nie byłam jeszcze nad Bajkałem. Trzeba będzie jak najszybciej ten błąd naprawić.

Każdy może teraz coś dla Bajkału zrobić, np. wesprzeć inicjatywę "Uratować Bajkał". Zagrożenie: uruchomienie fabryki celulozy, która zanieczyści wody Bajkału. Rozwiązanie: list do dyrektora generalnego UNESCO. Podobno już raz zadziałało i nie dopuszczono do budowy ruruciągu wzdłuż bajkalskiego brzegu. Warto spróbować!

http://savebaikal.ru/