20 kwi 2010

Reakcje na film "Katyń" cz. 2

A teraz mały przegląd prasowy. Przed sobą miałam ponad 70 stron druku, wybrałam więc znów tylko mały wycinek, ale - inaczej niż w internecie - artykuły prasowe były dość jednomyślne. Sporo było kontekstu historycznego, bo dla większości Rosjan historia zbrodni katyńskiej jest historią nieznaną, nową. Sporo było wyjaśnień, czym jest Katyń dla Polaków, były nawiązania do ostatnich tragicznych wydarzeń.


Najważniejsze, że spod setek wersów jasno wybijała się nowa polityczno-społeczna rzeczywistość. Takie obszerne i w większości rzetelne opisy historii Katynia pewnie nie miałyby szansy wypłynąć jeszcze pół roku temu.


Prokremlowski politolog Nikołaj Swanidze w „Parlamentarskoj gaziecie” z dnia 16.04. pisze: „Pokaz filmu Andrzeja Wajdy „Katyń” w telewizji państwowej w te tragiczne dni bez wątpienia stał się wydarzeniem na skalę państwa. Nie dlatego, że tragedia Polski to wstrząs dla całej zdrowo myślącej ludzkości, (…) ale dlatego, że właśnie w tych dniach mogliśmy na wydarzenia katyńskie sprzed 70 laty spojrzeć oczami ludzi współczujących zwykłym Polakom, którzy tego dnia, w jednej chwili, stracili elitę swego państwa. (…) To nie narody są winne, ale reżimy. I Wajda ukazuje bratnią bliskość obu reżimów – hitlerowskiego i stalinowskiego. (…). Nie rozumiem, dlaczego ten film nie był u nas pokazany wcześniej. Komu mógł zaszkodzić, kogo mógł przestraszyć? Wszystko, co przedstawia opiera się na dawno udowodnionych i uznanych przez nas oficjalnie faktach, bardzo gorzkich, ale prostych. (…). W naszej obecnej elicie politycznej, a także wśród naszego narodu duży jest odsetek zapalonych stalinistów. Są przekonani, że Stalin miał rację we wszystkim, ponieważ wygrał wojnę i zbudował imperium, toteż obwiniać w czymkolwiek tego świętego człowieka mogą tylko wrogowie Rosji i agenci obcych państw. (…) To cały zestaw historycznych kompleksów. Brak gotowości do oddzielenia naszej wielkiej i tragicznej historii od zbrodni naszego państwa. Nierozróżnienie między stalinowskim Związkiem Radzieckim a dzisiejszą Rosją. (…) Cieszy, że wszystkie te przyczyny, dla których dotąd „Katyń” nie był pokazany pozostały za nami, w przeszłości, a film wreszcie został pokazany. I to w czasie wyjazdu do Katynia premiera Putina. Co nie było przypadkiem. I sama wizyta udowodniła to. Putin potwierdził fakt i autorstwo tej zbrodni. I podkreślił, że naród Rosji nie niesie za nią odpowiedzialności przed polskim narodem. To prawda. Narody Rosji, wszystkie narody Związku Radzieckiego ucierpiały od własnego reżimu tak, że raczej trudno znaleźć liczbowe odpowiedniki w historii. To jednoczy nas z Polakami”.


Dalej mniej więcej w tym samym duchu, dlatego cytaty będą krótsze.


Gazeta „Izwestija” z 16.04: „Film o historii włączony w aktualny dramatyczny kontekst dosłownie oddychał tą aktualnością, rozbrzmiał jak requiem za wszystkich zamordowanych i zabitych w tym przez Boga przeklętym miejscu o nazwie Katyń”.


W tej samej gazecie ukazał się także wywiad z reżyserem Nikitą Michałkowem, który jak zwykle musiał się wymądrzyć i powiedzieć coś oryginalnego:


„-Podczas omówienia filmu na kanale „Kultura” powiedział Pan, że nie uważa „Katynia” Andrzeja Wajdy za film antyrosyjski?


-Oczywiście. Choć uważam „Katyń” za film człowieka obrażonego. To niedobrze, bo obraza oślepia artystę, jego wróg nie ma konkretnej twarzy. Wrogami są wszyscy po tej stronie granicy. Takie kino jest przeznaczone tylko dla własnego kręgu odbiorców”.


W „Kommiersancie” z 14.04: „Trudno sobie wyobrazić, aby „Katyń” oraz „Popiół i diament” zostały pokazane masowej publiczności w najlepszym czasie antenowym w państwowej telewizji rosyjskiej, jeśli nie doszłoby do śmierci polskiego prezydenta pod Smoleńskiem. Tym bardziej, że tydzień wcześniej „Katyń” pokazał kanał „Kultura”, co już było decyzją polityczną, rozpatrzoną i ustaloną z władzami państwa”.


Anatolij Łysenko w „Sobiesedniku” z dnia 14.04 pisze: „Film Andrzeja Wajdy „Katyń”, który pokazała nasza telewizja poruszył społeczeństwo i stał się wydarzeniem tygodnia. Ale jedno mnie rozczarowało. Trzeba było najpierw pokazać film, a nie od razu rzucać się z wyjaśnieniami, co autor miał na myśli. Cały czas powtarzamy, że film nie ma antyrosyjskiego charakteru. Ale bądźmy szczerzy: wzajemne stosunki Polski i Rosji (carskiej, radzieckiej czy dzisiejszej) nigdy nie były szczególnie ciepłe. Tak się złożyło: sąsiedzi, którzy za sobą nie przepadają. I są ku temu powody. Co byśmy nie mówili, rozstrzelanie polskich oficerów to zbrodnia, która nie ma usprawiedliwienia. Tym bardziej, że za Katyń nikt nie poniósł kary. A upór mera Moskwy, aby w święto zakończenia wojny wywiesić portrety Stalina, który zezwolił na tę operację nie będzie sprzyjać rozkwitowi miłości Polaków do Rosjan. Przy tym Katyń to od razu dwie zbrodnie w naszej historii. Pierwsza to rozstrzelanie. A druga, o której się u nas praktycznie nie mówi, to 50 lat kłamstwa. Kiedy w 1989 roku zrobiono materiał o Katyniu dla programu „Wzgliad”, to jeden z kierowników powiedział mi wtedy: Jeszcze nie czas. Poczekajmy jeszcze”. Świat już znał prawdę, a my wciąż powtarzaliśmy, że to hitlerowska zbrodnia”.


Optymizm w „Niezawisimoj gaziecie” z dnia 13.04: „Ten film dla milionów Rosjan powinien stać się przełomem. Polsce ten film także był potrzebny. On pomoże zbudować nowe relacje między Polakami i Rosjanami”.


Trochę inaczej widzi to “Literaturnaja gazieta” z dnia 14.04: „Kanał „Kultura” pokazał film Andrzeja Wajdy „Katyń”, po którym rozpoczęło się omówienie … nie tyle samego filmu, ile możliwych następstw tego pokazu. Najbardziej przekonujące były argumenty Witalija Tretiakowa, który wątpił w przekonanie swoich oponentów optymistycznie starających się udowodnić, że to „to tylko dzieło artystyczne i żadne antyrosyjskie wnioski z niego nie płyną”. Jednakże jeden z uczestników dyskusji, przewodniczący Komitetu Dumy ds. międzynarodowych Konstantimn Kosacziow doskonale wie, że jego europejscy koledzy nie tylko przez lata mówili o „radzieckiej okupacji Europy Wschodniej”, ale i przyjęli rezolucję, stawiającą znak równości pomiędzy faszystowskimi Niemcami i Związkiem Radzieckim, który pokonał faszyzm. Hańbiąca karta najnowszej historii! Nie bacząc na wnioski uczestników dyskusji, każdy wysnuje z filmu własne wnioski, w tym także i antyrosyjskie. Przy czym nie zgadzam się wcale z punktem widzenia głoszącym, że współczesna Rosja „nie ma żadnego związku” z tymi wydarzeniami. Wszyscy uważają się za spadkobierców Wielkiego Zwycięstwa, ale od ciemnych stron naszej historii, o ile nie zostały one sfałszowane przez następców Goebbelsa (sic! –M.), wszyscy się odżegnują. To taki „wybiórczy patriotyzm".


„Komsomolskaja prawda” z dnia 13.04 pisze: „Film Andrzeja Wajdy stał się modlitwą za zmarłych – za rozstrzelanych w 1940 roku w lasach pod Smoleńskiem i za tragicznie zmarłych z sobotniej katastrofie lotniczej. (…). Film jest przede wszystkim o poszukiwaniu prawdy, o zapomnieniu o niej, o zdradzie prawdy, o jej męczeńskim zmartwychwstaniu i jej tragicznym zwycięstwie. Wajda obwinia nie tylko reżim stalinowski, który rozstrzelał kwiat jego (i nie tylko jego!) narodu. Także rodaków, którzy w ciągu dziesięcioleci godzili się z kłamstwem, dzień po dniu zdradzając pamięć zamordowanych, aby wyżyć w wolnej Polsce. Nie budzi żadnych wątpliwości, że ten film należało pokazać w naszym kraju, w którym Stalin omal nie zwyciężył w sondażu „Imię Rosji”.


Interesujący wywiad z deputowanym Dumy, komunistą Wiktorem Iljuchinem, który – jak określiła sama gazeta – „jest dysonansem na tle licznych publikacji i oficjalnych oświadczeń związanych z wydarzeniami sprzed 70 lat” ukazał się w regionalnej gazecie „Wiecze Tweri” w dniu 15.04. Gazeta zastrzegła, że treść wywiadu nie odzwierciedla poglądów redakcji. Nie ma sensu, aby cytować wywiad, łatwo można się domyślić, co deputowany z ramienia Partii Komunistycznej może na ten temat mówić: USA wspiera Polskę w podtrzymywaniu tej fałszywej, płynącej od Goebbelsa wersji wydarzeń. Uroczystości dla uczczenia pamięci zamordowanych mają otwarcie antyrosyjski charakter. Polska domaga się rekompensat, które płacić będą nasze dzieci, a nie Związek Radziecki. To wszystko prowokacje, dokonane na zamówienie, aby zepsuć wspaniałe obchody 65-lecia Zwycięstwa narodu radzieckiego nad faszyzmem. I że to wszystko popsuje nasze stosunki w przyszłości, a już zdawało się, że będą lepsze.


To tyle na razie. Mam nadzieję, że ta "prasówka" daje jako takie wyobrażenie o medialnym szumie wokół Katynia w Rosji.

2 komentarze:

  1. Wielkie dzięki za kawał dobrej roboty :-) Dla mnie szczególnie istotne są te fragmenty, które wskazują na wewnętrzne problemy Rosjan ze sobą, dwoiste podejście do stalinizmu - Stalin to zbrodniarz, ale i Wielki Wódz. Trudności jakie mieli i mają Rosjanie z pełnym bez krętactw, zastrzeżeń i warunków dodatkowych uznaniem Katynia za zbrodnię ludobójstwa, nie jest ich niechęć do Polaków, lecz obawa przed milionami własnych obywateli - stalinistów. Wielu starszym ludziom trudno byłoby przekreślić jednym ruchem całe swoje życie....
    Film "Katyń" to tylko uzewnętrznienie tych lęków, najpierw kilka pokazów, reklamowanych i organizowanych przez Memoriał, potem udział w kilku festiwalach, lecz bez dopuszczenia do rozpowszechnienia. Spotkanie Putin-Tusk w Katyniu to już premiera telewizyjna, ale na niszowym kanale Kultura. Dopiero śmierć Kaczyńskiego to emisja filmu na Kanale Rosja 1 - i wyższa oglądalność.
    Wygląda to na chichot historii - to koncyliacyjny Tusk miał być bardziej skuteczny, spowodował początek poprawy stosunków polsko-rosyjskich, ale jednak to dopiero Kaczyński spowodował, że już każdy w Europie i na świecie wie coś o Katyniu, a film będzie wkrótce pokazany w telewizjach wszystkich krajów Europy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: w myśl prawa rosyjskiego zrehabilitować wszystkich, którzy tam zginęli, i to bez względu na narodowość - czy to byli oficerowie polscy, czy obywatele radzieccy, wszystko jedno, za co zastrzeleni, batiuszka Stalin i jego reżim nader chętnie zabijali ludzi. Po drugie: dokładnie sprawę wyjaśnić (to będzie bolało obie strony, ale trudno, prawda czasem boli). Warto, bo Rosjanie, którzy nie znają języka polskiego, rozumieją w 60-70% polskie teksty, czyli wniosek, że nasze języki są bardzo podobne. Osobiście uczyłem się języka rosyjskiego (wcale nie żałuję), więc wiem, o czym mówię. Wyjaśnić tę przeklętą białą plamę do końca, wiem, że będzie bolało, ale to lepsze, niż trwanie w kłamstwie. No. czas start!

    OdpowiedzUsuń