26 wrz 2010

Ja wam D.A.M.!

W sieci pojawił się klip poświęcony osobie mojego idola, prezydenta Federacji Rosyjskiej, Dmitrija Anatoliewicza Miedwiediewa (stąd i skrót D.A.M.):



25 wrz 2010

Z Moskwy do Nicei co czwartek

Z Dworca Białoruskiego, tego samego, z którego odjeżdżają pociągi do Polski, co czwartek wyruszać będzie pociąg do Nicei. Specjalny pociąg. Który się toczy wolno-wolniutko przez różne miasta Europy (na Białorusi, w Polsce, w Czechach, w Austrii, we Francji i we Włoszech), a swoją atmosferą ma przyciągać podróżników-romantyków. Podróżników z dużą kasą, bowiem bilet w jedną stronę w 2. klasie to koszt 306 euro, w 1. klasie - 459 euro, a wagon lux (z łazienką, wygodnym łóżkiem i wszelkimi wygodami) kosztuje aż 1050 euro. Pierwszy pociąg wyruszył w miniony czwartek, a bilety w wagonach lux zostały wykupione już o wiele wcześniej.

Pociąg ten kursuje po trasie, po której przestał chodzić 100 lat temu. Zatem mamy tu przykład poworotu do przeszłości, nawiązania do tradycji etc, stąd - jak tłumaczą Rosyjskie Koleje - takie ceny. Bo ta podróż ma być nie takim współczesnym pokonaniem odległości w drodze do wyznaczonego celu, ale przeżywaniem samego procesu podróżowania. 
Postoje w trasie nie będą trwały długo, głównie po 30-40 minut, więc o jakimkolwiek zwiedzaniu "po drodze" nie może być mowy. 
Odjazd był uczczony z pompą, z orkiestrą i z ładnymi werblistkami. Szkoda tylko, że sam pociąg nie zachwyca swoim wyglądem. Ani z zewnątrz, ani od wewnątrz. Wygląda po prostu na drogi, nowy pociąg. Ale, moim zdaniem, nie roztacza atmosfery podróży w czasie. Jakoś więcej tam plastiku niż szlachetnego drewna.
No, zobaczymy. Pierwsi podróżni dojadą do Nicei już dziś. Ciekawe, jakie są ich wrażenia...
Jak informuje portal www.newsmsk.com, to nie pierwsza "egoztyczna" trasa kolejowa z Moskwy. Latem 2009 roku można było pociągiem z Moskwy dojechać do Czarnogóry, a stale kursują pociągi do greckiego kurortu Saloniki, do Sofii, Wiednia, Berlina, Paryża, Brukseli, Amsterdamu i Warszawy oraz wielu innych miast. A także w przeciwnym kierunku - do Pekinu i Phenianu.

20 wrz 2010

Poczta i prasa - w odpowiedzi na post Moskwicza

Moskwicz napisał post Nabieram doświadczenia - poczta i prenumerata. Muszę, po prostu muszę zabrać w tej sprawie głos! Moja mama przesłała mi POCZTĄ (ekspresową) bardzo ważne dokumenty. Miały dojść do mnie za trzy dni. Po trzech miesiącach i wielu reklamacjach okazało się, że dotarły do Moskwy i tu zaginęły, (po Polsce zresztą też szły nie dzień, ale miesiąc). W reklamacji, którą mama złożyła w tym samym okienku, z którego paczkę nadawała, napisała wyraźnie, że list, gdy się odnajdzie, ma zostać przesłany na adres ADRESATA. Jednak, po trzech miesiącach przesyłka ekspresowa-polecona wróciła do NADAWCY. Na poczcie za doręczenie listu zażądano jeszcze na dodatek opłaty w wysokości 3 złotych! Mama roześmiała się w twarz panience z okienka i poszła do kierownika. Po długich rozmowach dowiedziała się, że i tak nie dostanie odszkodowania. Ale nie posłuchała go i złożyła skargę. Odszkodowanie dostała, wprawdzie nie zwróciło ono nam nerwów, straconego czasu i straconych dokumentów (termin ważności upłynął), ale leciutko (jak piórko) uderzyło Pocztę Polską po kieszeni (ambicji tam raczej nie mają). Dlatego ja również wzywam wszystkich do bojkotu Poczty Polskiej! No, może poza wysyłką bożonarodzeniowych kartek. Dojdą akurat na Wielkanoc.

Co do "Russkiego Reportiora" to też go czytamy co tydzień. Ja wyrywkowo, a Dimuha od deski do deski. Bardzo lubię ten tygodnik, bo on ma wyraźną misję społeczną, którą jest wspieranie i współtworzenie społeczeństwa obywatelskiego i promowanie zaangażowanych postaw. Ale nawet do głowy nam nie przyszło, żeby zamówić prenumeratę. Przecież tu nawet katalog IKEA przychodzi, albo nie. W moim przypadku: nie. A jaka to przyjemność co czwartek z rana podejść do kiosku i kupić ulubioną gazetę!  

Oceany i drzewa

Tak się jakoś złożyło, że nie wiedząc o przypadającej na ten weekend (czyli trzeci weekend września) światowej akcji "Sprzątanie Świata" zrobiliśmy wczoraj coś dla naszej Planety. W ogóle cały dzień upłynął nam ekologicznie.

Przede wszystkim, zasadziliśmy trzy cedry. Choć nie było tego w planach i zamiarach, to wyszło jakoś tak symbolicznie i rodzinnie. Mam nadzieję, że będą rosły piękne i duże. "Prawdziwy mężczyzna musi spłodzić syna, zbudować dom i zasadzić drzewo". No, to Dimuha ma już co nieco "odhaczone" (nie przejmujemy się wcale seksistowskim pierwszym członem tego powiedzenia, czasy się zmieniły, mamy równouprawnienie).

A wieczorem byliśmy w kinie na filmie "Oceany". Wspaniały, porażający film. Fantastyczne zdjęcia morskich głębin i ich mieszkańców. Róznorodność form życia, a jednocześnie - jak zawsze u Jacquesa Perrina - wszystkie takie podobne do nas. A może raczej, my do nich. Jesteśmy jednymi z najmłodszych dzieci Planety, a jednocześnie - najokrutniejszymi. Nie wiem, czy w Polsce ten film już był wyświetlany, czy jeszcze nie, ale gorąco zachęcam do obejrzenia.



11 wrz 2010

O polityce...

Wczoraj zakończyło się Światowe Forum Polityczne w Jarosławiu i hasłem dnia stały się słowa Dmitrija Miedwiediewa: "nie ma alternatywy dla modernizacji!" Zgadzam się z nim, ja w ogóle często zgadzam się z prezydentem Rosji, uważam, że jest nowoczesny, pragmatyczny i ma pomysł na rozwój państwa. Przy tym jest taki bardziej "ludzki" niż Putin, który zabija spojrzeniem. Mam nadzieję, że mój ulubieniec Miedwiediew choć trochę wierzy w to, co mówi. Pomimo wyraźnych sprzeczności między dwoma pierwszymi panami w państwie, ich "polityczny tandem" działa doskonale. Są jak lita skała. Jak jeden organizm. Wprawdzie niedawno, w związku z protestami w Lesie Chimkowskim (coś jak w naszej Dolinie Rospudy) i decyzją prezydenta o zaprzestaniu budowy drogi przez las (a decyzja została ogłoszona, kiedy Putin przebywał hen, hen daleko, na drugim krańcu Imperium, a tak w ogóle to premier projekt budowy drogi przez rezerwat popierał) pojawiły się głosy, że w  tandemie się coś psuje i Dmitrij Miedwiediew szykuje się do kolejnej kampanii prezydenckiej (a naród wierzy, że prezydentem znów będzie Putin). I oto wczoraj na kanale NTW pojawił się film dokumentalny o merze Moskwy, słynnym Juriju Łużkowie, tym samym, który samolotami przegania chmury znad stolicy. Oprócz fantastycznych pomysłów, Łużkow ma żoną-biznesmenkę, jedną z najbogatszych kobiet według pisma Forbes, przy czym z ich wypowiedzi można wnioskować, że biznes żony przynosi dochody tylko żonie, a Łużkow żyje wyłacznie ze swojej pensji. Ale nie to jest ważne (kto jest bez winy, niech rzuci w Łużkowa kamień!), ale to, że mer Moskwy usiłował skłócić prezydenta i premiera! I to właśnie był jego błąd. Zdaje się, że dni Łużkowa są policzone, a tandem jak trwał, tak i trwać będzie.

1 wrz 2010

Krótko o daczy, kartoszce i o szkole

Gazeta Wyborcza w artykule "Najważniejsza jest kartoszka" z 30.08 w następujący sposób pisze o fenomenie rosyjskiej "daczy":

"A życie na działkach czy na daczach to przecież sielanka. Każdy prawie ma tu bańkę, czyli małą łaźnię, gdzie można się wyparzyć, zanim wieczorem osuszy się z sąsiadem buteleczkę własnego wyrobu pod zerwany na grządce własnego chowu ogórek. Rosyjskie dusze, kiedy po sprawiedliwym życiu idą do nieba, trafiają pewnie nie do ogrodu rajskiego, lecz na rajskie działki, gdzie są ogórki, bańka z dobrym piecem i wesoły sąsiad."


Artykuł w całości dotyczył jednak wizji głodu na Rosji i drożyzny w sklepach w związku z letnią suszą, która wypaliła plony w europejskiej częsci kraju. Niestety, muszę potwierdzić, że cena ziemniaków wzrosła średnio o 8 rubli za kilogram, a kaszy gryczanej nie ma w sklepach, albo kosztuje kilkakrotnie razy więcej niż przed żywnościową paniką. Moja Nika, która dotąd była karmiona kaszą i psimi konserwami przeszła na dietę makaronową. Wydaje się, że jest zadowolona...

A poza tym, dziś jest 1 września - ta data w Rosji wcale nie kojarzy się z wybuchem II wojny światowej (Wielka Wojna Ojczyźniana zaczęła się znacznie później i to ona zajęła główne miejsce w podręcznikach historii i w umysłach Rosjan), ale z rozpoczęciem roku szkolnego oraz - od kilku lat - z tragedią w Biesłanie.