31 sty 2012

O smakach, na początek

Nasza trasa wyglądała z grubsza tak: Hongkong (z jednodniowym wypadem do pobliskiego Makao), a potem Wietnam – z północy na południe i z powrotem (bilet powrotny do Moskwy mieliśmy z Hongkongu): Hanoi, Ha Long Bay, Ho Chi Minh City (Sajgon), Delta Mekongu, Mui Ne. W skrócie: w Hongkongu myśleliśmy, że na drogach panuje chaos, ale potem pojechaliśmy do Wietnamu… W Makao mysleliśmy, że jest tam dużo motocykli, ale potem pojechaliśmy do Wietnamu… Moskwa pod wieloma względami zaczęła nam się jawić jako szczyt cywilizacji.
Za to kuchnia była wszędzie doskonała i nieporównywalna z niczym, no, może tylko z pierogami… Ta podróż była podróżą zmysłów, z dużym naciskiem na zmysł smaku.
Dimuha spróbował, (a ja podbierałam mu z talerza), mięso szczura, krokodyla i węża. Naprawdę dobre! Owoców morza jedliśmy tyle, że aż nam się prawie przejadły, w Wietnamie codziennie na śniadanie, zgodnie z miejscowym obyczajem, jedliśmy pycha zupę Pho Bo, a Sofka pokochała makaron ryżowy. (Te białe placki na zdjęciu poniżej to właśnie papier ryżowy, z którego można zrobić ryżowy makaron, widzieliśmy jak).

 













A o jackfruit wikipedia pisze, że to najcięższy owoc rosnący na drzewie! Na drzewie bochenkowym, dodajmy :) Nie sfotografowałam go, dlatego odsyłam do wikipedii.

A tak na marginesie... chyba nudzi mi się już prowadzenie bloga... Tym bardziej, że zaczynam znów pracę (na pół etatu), że do końca roku powinnam skończyć swoją dysertację, że mam tyle-tyle zajęć. Opiszę w kilku postach tę naszą podróż, a potem zobaczymy.

1 komentarz:

  1. nowy sennik współczesny:
    do wikipedii odsyłać = na łatwiznę pójść
    w wiki sie dowiem jak taki owoc wyglada, ale od Was chcę sie dowiedzieć chociaz jak taki owoc smakuje:-)

    OdpowiedzUsuń