31 gru 2011

Migawki z Soczi

Po świątecznym pobycie w Polsce i na dzień przed urlopowym wyjazdem do Azji Południowo-Wschodniej przypomniało mi się, że nie zostawiłam na blogu żadnego śladu z naszej listopadowej podróży do Soczi.
Pojechaliśmy tam na długi listopadowy weekend (tak, w Rosji jest taki) i bardzo nam się podobało. Podobało nam się, że wyrwaliśmy się z Moskwy, że spędziliśmy czas razem, że beztrosko, że ciepło, że wszystko wokół kwitło... i tyle. Nikomu podróży do Soczi polecać nie będę. Przed Olimpiadą (w 2014 roku) dzieją się tam dantejskie sceny. Kurz i pył, jeden wielki plac budowy, korki gorsze chyba nawet niż w Moskwie, a i ceny moskiewskie (a poziom usług jak w Pcimiu zapewne).
To miasto, które kiedyś niewątpliwie było piękne (proletariacki raj - proletariackim on i pozostał), teraz jest wykoślawione. Jego położenie i układ (pagórki i góry wzdłuż brzegu morskiego na długości 145 kilometrów - tyle ma miasto w swej rozciągłości!) wymaga, aby architektura była wkomponowana w krajobraz, aby domy były niewysokie, żeby miasto otwierało się przed przybyszem i zapraszało do wejścia wgłab lądu. Tymczasem, szukając szybkiego zarobku, inwestorzy budują wieżowce, a mali właściciele budują kilkupiętrowce, domy powstają na każdym wolnym skrawku, zasłaniają sobie wzajemnie widok na morze i dostęp do słońca. Architektoniczna samowolka, chaos i brzydota. Nie wiadomo też, jakiej jakości są powstające budynki i infrastruktura, czy obliczone są tylko na czas Olimpiady, czy przetrwają trochę dłużej.

Ale i tak cieszę się, że wszystko to zobaczylismy. 

Widok z prospektu

Widok w rzeczywistości










Morze jest piękne o każdej porze roku. Każde morze.









Ale jedno miejce warte jest szczególnego polecenia: oceanarium w Soczi. Największe w Rosji (póki nie powstanie moskiewskie, ale na razie jego budowa trwa, końca nie widać), zrobione z pomysłem, dla ludzi (także z udogodnieniami dla niepełnosprawnych!) i zupełnie "po zachodniemu". Byliśmy zachwyceni! 


 









A na koniec kilka niezwiązanych tematycznie fotek.

Uwielbiam palmy. Dostałam nawet od miejskiego ogrodnika kilka sadzonek, ale... jakiś bezdomny mi je ukradł!









Nareszcie!


A to jest miejsce dla palaczy

1 komentarz:

  1. cześć!
    czekam z niecierpliwością na przygody z Azji południowo-wsch :-)
    te z Soczi też mi się podobają szczególnie, że siedzę w pracy :-)
    więc grzecznie czekam aż wrócisz.
    kuros

    OdpowiedzUsuń