Spaceruję z Sofką w okolicach Leninskiego Prospektu i widzę gęsto zaparkowane na chodniku samochody, co nie wzbudziłoby mojego zdziwienia, gdyby nie były to same czarne mercedesy:
A stały sobie one przed takim oto niepozornym biurowcem:
Gazprom. I wszystko jasne.
Tymczasem, wielce z siebie dumna, już drugi dzień robię konfitury z wiśni. Znajoma pisze do mnie: robię konfitury! Ja: O, to tak jak ja! A z czego? Bo ja z wiśni. Ona: z czereśni z koniakiem i czekoladą, z ostrych papryczek, z ananasa z rozmarynem, z pomidorów i cytryny i z cebuli na winie.
Są ludzie, którzy jednym zdaniem potrafią zepsuć komuś humor na cały dzień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cebula na winie? To nie może byś dobre. Nie dawaj się :-)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą parkują dość nonszalancko. Wasko sie zrobiło. Powinnaś zacząć kolekcjonować boczne lusterka...
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa pocieszenia! :) A co do parkujących: ja też chcę takie nalepki, o których kiedyś pisał Denis. Ale moja partia nalepek wyczerpałaby się po trzech spacerach.
OdpowiedzUsuńMatkoboska! Faktycznie, masz tę znajomą dziwną :)))
OdpowiedzUsuń