27 cze 2010

Najwspanialszy facet na świecie...

... to oczywiście mój Dimuha, który może żyć bez piłki nożnej, ale beze mnie - nie.

Wczoraj był umówiony z Hongiem na oglądanie w ambasadzie koreańskiej meczu. Poprzednim razem podawano tam różne smakołyki regionalne, a nawet sushi, dlatego koniecznie chciałam zerwać się z pracy i zdążyć na wyżerkę. Praca skończyła się o przyzwoitej godzinie, w przerwie meczu akurat skierowałam się w stronę (jak mi się zdawało) ambasady.

Nie będę wdawać się w kompromitujące szczegóły, powiem tylko, że zabłądziłam w okolicach Twerskiej z mapą w ręku. Na dodatek wszyscy byli jacyś tacy nie po moskiewsku mili i ze wszystkich sił chcieli mi pomóc, dlatego zostałam skierowana w złą stronę. Przy 34 stopniach w cieniu, ze spuchniętymi nogami, głodna i coraz bliższa histerii bładziłam po niezliczonych zaułkach, które w innych okolicznościach zachwycałyby mnie swoimi architektonicznym i historycznym czarem.

Dimka wyszedł mi naprzeciw (tak nam się zdawało), uspokoił mnie telefonicznie, że nie ma sushi, są tylko ciasteczka, banany i napoje puszkowane. Mimo to ja nie zwalniałam tempa i tak szliśmy ku sobie przez pół Moskwy, jak się bowiem okazało, ambasada nie była w okolicach Twerskiej, ale Parku Kultury. Spotkaliśmy się pod koniec drugiej połowy meczu na Nowym Arbacie.

I co? Czy Dimka uczynił mi jakiś zdrowy męski wyrzut, że przez swoją ... hmm, dekoncentrację... pozbawiłam go przyjemności kibicowania!? Wręcz przeciwnie! Usłyszałam mnóstwo ciepłych słów (przy tej temperaturze!) oraz propozycję zaspokojenia głodu w restauracji lub odpoczynku w domu. Głupio mi jakoś było, przecież też miałam z nimi kibicować, w rezultacie "pojmaliśmy maszynę" i w ekspresowym tempie dotarliśmy do ambasady - akurat na dodatkowe, końcowe trzy minuty gry. Obejrzeliśmy wyraz zawodu na twarzach Koreańczyków, kompletnie załamanego Honga oraz piękne interiery koreańskiej placówki.

Czym najbardziej zdruzgotany był Hong? Tutaj nastąpi "etnograficzny smaczek": Koreańczycy rywalizują z Japończykami. We wszystkim, nie tylko w piłce nożnej. Dwa dynamicznie rozwijające się społeczeństwa, państwa, które dokonały technologicznego skoku... to musi skończyć się choćby i nieformalną konkurencją. A ponieważ Japonia zebrała pochwały od przewodniczącego FIFA, to wczorajsza porażka Koreańczyków była ich gwoździem do trumny. Hong ma teraz już tylko jedną nadzieję: że Japończycy przegrają swój mecz.

A gwoli wyjaśnienia: wszystkiemu winien jest Yandex.ru, który wprowadził mnie w błąd, podając jakiś fikcyjny adres koreańskiej placówki.
 

1 komentarz:

  1. Bo kiedys byla niedaleko Twerskiej, a i tak blizej metra Barrikadnaja. A od niedawno maja nowa na Pluscziche (naiblizsze metra Kijewskaja, przez most, Smolenskaja i Frunzenskaja) Niedaleko jej jest, miedzy innymi, klinika ginekologii i akuszerstwa akademii medycznej im Seczenowa . Jedna z najleprzych w tej dziedzinie klinik w Moskwie.
    Denis

    OdpowiedzUsuń