25 lip 2009

Z minionego tygodnia

Przede wszystkim jedno, najważniejsze wydarzenie: obroniłam się. Bardzo dobrze mi poszło, a nawet tak mi się spodobało, że byłam zawiedziona, gdy komisja przestała zadawać mi pytania. Ja miałam im jeszcze tyle do powiedzenia! Skończył się pewien etap w moim życiu. Powrót do młodości, jaki zafundowałam sobie półtora roku temu porzucając pracę biurową w Berlinie i podejmując studia w Moskwie dobiegł końca i oto znów jestem dorosła. Przede mną przyjemne perspektywy nowej pracy i nowego mieszkania. Ale to wszystko pod koniec lata. Na razie – zamykam to, co już poza mną. Następnego dnia po obronie pojechałam na kilka dni do Polski, ale ponieważ to jest blog o Moskwie, to nie będę o tym pisać :) Właśnie siedzę sobie wygodnie na balkonie, a tuż pod nim (mieszkam na 1 piętrze), na schodach do piwnicy uplasowała się jakaś babuszka, która według wszelkiego prawdopodobieństwa zajmuje się zawodowo żebractwem. Podglądam ją cichutko i widzę, jak liczy pieniądze. Reklamówka (teraz zbiera się datki do reklamówek) jest wypełniona monetami. Babula je segreguje, wybierając najpierw te najgrubsze, czyli pięciorublówki. Wcześniej już schowała za pazuchę banknoty. Brzęczy i brzęczy tymi monetami. Na moje oko, to uzbierała z tysiąc rubli. I jeśli codziennie ustawia się pod klasztorem z wyciągniętą po jałmużnę ręką, to w ciągu miesiąca uzbiera przeciętną pensję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz