24 lip 2009

20.03.2008, środa

Rosjanek z fakultetu reklamy jest na naszym piętrze coraz więcej. Jeśli nadal będzie ich przybywać w tym tempie, to będziemy musieli zacząć dostawiać nowe łóżka. Na szczęście są ciche, spokojne i sympatyczne. Hałas to robimy głównie my. Przedwczoraj wieczorem w kuchni odbył się koncert gitarowy Natalki, trwał z godzinę, później były jeszcze bisy. A wczoraj w kuchni było kino, a później długie dyskusje o polityce, nauce i religii. Pełna kultura w tej naszej „obszadze”! Jesteśmy trochę poruszeni ostatnimi wydarzeniami na magistraturze: udało nam się przekonać panią dziekan do zmiany programu zajęć. Wróci do nas nasz ukochany profesor Fursow, mniej natomiast będzie innego profesora, którego żartobliwie nazywamy „Raska-kolnikowem”. Przykro nam, że jemu może być przykro, ale zajęcia z nim to katusze. One nawet nie są nudne, to dało by się przeżyć, gorsze jest, że z naszego punktu widzenia one są bulwersujące. A mnie szkoda moich nerwów i wolę przeżyć intelektualną wędrówkę w czasie i przestrzeni z Fursowem, niż dyskutować (na próżno) z profesorem starej daty, którego metody i podejście do przedmiotu badań z nauką niewiele mają wspólnego. Przedwczoraj byłam na bazarze z Tobiasem. Zrobiliśmy sporo egzotycznych zdjęć, kupiliśmy mnóstwo smakołyków, a jeszcze więcej dostaliśmy do spróbowania. Część łupu zawiozę do Polski. Odjeżdżam dziś wieczorem z Dworca Białoruskiego. Dlatego następne wpisy będą dopiero po świętach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz