25 lip 2009

18 maja 2009, Czy ja lubię poniedziałki?

Gdy się uważnie wsłuchać we względną ciszę, jaka w poniedziałkowe przedpołudnie panuje w naszym mieszkaniu, to usłyszy się lekki szumek. Buczenie cichutkie o różnym natężeniu. To obecnie jeden z najmilszych dla mnie dźwięków. Tak cichutko szumi nasza pralka! Przedwczoraj wieczorem nastał ten cud, od tego czasu (ze względu na trudności w suszeniu) zrobiłam trzy prania, a w kolejce jeszcze ich co najmniej pięć. Nie mam do zrelacjonowania kolejnej trzymającej w napięciu opowieści o spotkaniu oko w oko z majstrem, gdyż po wizycie hydraulika uzbrojonego jedynie w długopis, którym spisał na kartce, jakie części w rezerwuarze należy wymienić, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. To znaczy niezupełnie: ja popadłam w depresje i zobojętniałam na wszystko, a Dimka własnoręcznie wszystko podłączył. Chyba udało się dlatego, że mu nie przeszkadzałam… Teraz, słuchając miłych uchu dźwięków, spokojnie sobie choruję. Leżę w łóżku już drugi dzień, a Dmitrij, który już wyzdrowiał, ale zdążył mnie wcześniej zarazić, jest na chorobowym i może mnie doglądać. Ale ten idylliczny stan beztroskiego smarkania, mierzenia gorączki, łykania aspirynek i płukania gardła to tylko pozorny spokój. We mnie się kłębi, bowiem… w piątek mam wstępną obronę! Dowiedziałam się o tym zupełnie przypadkiem, bo nikt studentów o zmianie terminu nie poinformował! Termin był na 4 czerwca, ja ledwie zdążyłam oddać swoją gotową pracę mojej promotorce do sprawdzenia! Teraz z drżeniem serca czekam na jej odpowiedź i poprawki, potem będę poprawiać, potem będę pisać streszczenie, potem będę to drukować w kilku egzemplarzach, a potem… jeśli zdążę do piątku, to tylko kosztem nieprzespanych nocy. No i kolejne pytanie: w co się ubrać?! Zatem to nie do końca tak, że spokojnie sobie choruję. Jeszcze w tle przewija się moja praktyka w MDZ, która przekonała mnie, że nie lubię pracować pod presją czasu. Na razie oddałam dwa teksty, nad którymi się napociłam, nie tylko w trakcie pisania, ale i zdobywania informacji od nieuchwytnych respondentów. Jak tylko wyzdrowieję i przebrnę przez piątek, to będę koić nerwy sadząc kwiatki na balkonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz