24 lip 2009

16.02.2008, sobota

Ponieważ z różnych stron słyszę, że jakoby za mało czasu poświęcam nauce, dzisiejszy wpis będzie poświęcony wyłącznie moim studiom. Sobota nie jest dla nas wolnym dniem. Od 12:10 do 15:00 mamy najnudniejsze zajęcia ze wszystkich w tym semestrze: wykład o historycznych i społeczno-kulturowych związkach Niemiec i Rosji. Niestety, nic ciekawego się za tym tytułem nie kryje, a miły starszy profesor powtarza każde zdanie po dwa razy i nie jest w stanie podać nam źródeł, z których korzysta. Dziś porozmawialiśmy z profesorem Kołkowem, kierownikiem naszych studiów ze strony rosyjskiej o pisaniu pracy dyplomowej i okazało się, że wstępne tematy naszych prac mamy podać na zajęciach w przyszłym tygodniu! Zgroza! Razem z Natalką wybieramy się w przyszłym tygodniu do instytucji, w której pracuje Graziella. Mam nadzieję, że tam spłynie na mnie natchnienie. Poza tym dostaliśmy już tematy referatów na nasze jedyne naprawdę interesujące zajęcia – u profesora Fursowa. Ja będę musiała przeczytać i zreferować ponad 50 stron poświęconych „Strumieniom informacyjnym” w społeczeństwie globalnym. Co za męka. Profesora Fursowa, jeśli będzie taka możliwość, uczyniłabym z chęcią swoim rosyjskim promotorem. Co za szczęście, że byłam aktywna na jego ostatnich zajęciach! Jak ciekawą i malowniczą grupą jesteśmy! Razem z rosyjskimi uczestnikami programu jest nas 12 osób w wieku od 22 do 39 lat. Oprócz Niemców i Rosjan jestem ja - Polka, Friederike z Austrii, Tiina ze Szwajcarii (w połowie Finka), Natalka – Niemka z Kazachstanu oraz Leonid z Burjacji. Także pod względem wyznaniowym jest interesująco: protestanci, katolicy, prawosławni, buddysta i niewierzący. Wczoraj mieliśmy u nas w kuchni pierwsze wspólne party, skończyło się o 3 w nocy, w międzyczasie były dzikie tańce, jedzenie i picie, ale i mnóstwo interesujących rozmów prowadzonych w kilku językach naraz. Tak, jak podczas swojego stypendium Erasmus, mam wrażenie, że najwięcej uczę się tutaj poprzez kontakt z tyloma ciekawymi ludźmi z różnych kultur. Teraz wszyscy siedzimy w swoich pokojach, od czasu do czasu ktoś się pokręci po korytarzu lub po kuchni. Regenerujemy się po wczorajszych wyczynach. Zbieramy siły do nauki, robimy podchody do książki, z której piszemy referaty. Na szczęście jest tylko jeden egzemplarz na 12 osób. Jest szansa, że szybko do mnie nie dojdzie. Dlatego będę teraz ćwiczyć swój rosyjski i obejrzę sobie na DVD film „Ironia losu – część dalsza” z boskim Konstantinem Habeńskim. Nie ma to jak życie studenckie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz