24 lip 2009
13.02.2008, środa
Wchodzę ja wczoraj wieczorem do naszej kuchni, a tam siedzi zjawiskowo piękna dziewczyna. Okazało się, że to 18-letnia Olga ze wschodniej Ukrainy. Bardzo miła, choć od razu powiedziała mi, że wyglądam na prawdziwą Niemkę, czego nie mogłam uznać za komplement. Powiedziała to też Friederike, która jest Austriaczką i mojej Natalii, kazachskiej Niemce, więc może nie powinnam się tym przejmować. Chwilę potem powiedziała, że mówię po rosyjsku bez akcentu, więc już zupełnie przestałam jej wierzyć. Natomiast z ciekawością słuchałam jej opowieści o tym, co dzieje się teraz na Ukrainie, jakoby to cały naród jest przeciwko NATO, a Juszczenko jedzie na Zachód i dogaduje się z nim w tej sprawie, i jak to cały naród chce się zjednoczyć z Białorusią i Rosją, oraz że zachodnia Ukraina to do Polski należy właściwie. Ale dziewczynka była bardzo miła, mimo tych głupot.
Opowiedziała nam o sytuacji w naszym korpusie. Tragedia – wszędzie nad nami same dziewczyny i w dodatku pierwsze roczniki. W drugiej sekcji są faceci, ale też młodziutcy. Za to na 8 piętrze drugiej sekcji są Amerykańcy. Piją dużo piwa, są starsi i mają u siebie – uwaga! – pralkę i telewizor. W naszej kuchni zaczął się taki szał, że przyszli ochroniarze sprawdzić, czy wszystko u nas w porządku. Olga wysłała sms do jednego z Amerykańców z zaproszeniem do nas. Ja miałam zły nastrój i zamiast jak co dzień poprzestać na dwóch posiłkach, zjadłam tego dnia chyba cztery. Olga sobie poszła, a przyszedł Stefan z Arizony. Nie dość, że w srebrnym łańcuchu na szyi, to jeszcze brzydki i nudny. Dlatego wszystkie rozmawiałyśmy z nim tylko o pralce i możliwości prania i oglądania TV u nich na piętrze. Głodna byłam ze złości tak, że zjadłabym go, gdyby tylko był trochę ładniejszy. Przyszedł Tobi z zakupami, więc pobiegłam do niego i wyciągając mu z lodówki parówki zaczęłam opowiadać, że nudny i brzydki Amerykaniec siedzi w naszej kuchni i dlatego ja uciekam przed nim i zostawiam dziewczyny, żeby się umówiły z nim na pranie. Na co biedny Tobi oburzył się i powiedział, że nie lubi, kiedy kobiety w ten sposób mówią o mężczyznach, bo on też należy do tej kategorii - brzydkich i nudnych. Zrobiło mi się słabo i zaczęłam tłumaczyć, że nie, że on jest bardzo inteligentny i rozmowa z nim jest dla mnie prawdziwą przyjemnością. Tobi mi nie uwierzył, marudził coś dalej, na szczęście przybiegła moja Natalka i odegrałyśmy razem przed Tobim scenę pełną żalu i płaczu i niby-obrażania się na niego i zrobiło się bardzo śmiesznie i wszystko dobrze się skończyło. Nigdy bym nie przypuszczała, że Tobi mógłby zaliczyć się sam do tej kategorii. Muszę teraz uważać, żeby go niechcący nie obrazić.
Co mi się w naszej grupie szczególnie podoba, a co było dla mnie dużą niespodzianką to to, że się w ogóle nie liczymy z pieniędzmi. W tym sensie, że nie rozliczamy się wzajemnie i wszystko ze sobą dzielimy. Papier toaletowy kupujemy po kolei dla wszystkich, chleb każdy kupuje jaki chce i kładzie w kuchni na stole, a stamtąd każdy może sobie ukroić na co akurat ma ochotę. To samo z herbatą i innymi produktami. Lodówki mamy w pokojach, ale znamy mniej więcej ich zawartość i częstujemy się wzajemnie. Gotujemy różnie, ale ile by jedzenia nie było w garnku, zawsze starczy dla tych, co akurat przypadkowo wejdą do kuchni. Bardzo mi się to podoba i cieszę się, że nawet się nie umawialiśmy, tak wyszło spontanicznie i tak jest. A Stefan z Arizony opowiadał, że u nich na piętrze są listy, kto może z czego korzystać i w jakiej ilości i że mają swojego starostę, który nimi rządzi. Naszym starostą jest Sergiej, ale on nami nie rządzi, tylko załatwia nasze formalności. Z tego wynika, że nie taki Niemiec straszny, jak go malują…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz