24 lip 2009

09.05.2008, piątek

Z prazdnikom! Z dniom pobiedy! Od rana wymieniałam życzenia z rosyjskimi znajomymi, dla których ten dzień zdaje się być dosyć ważnym. Na pewno wielu z nich nie myśli o tym święcie w imperialistycznych kategoriach (usłyszałam m.in. wyrazy radości z powodu „wspólnej Europy”, w której razem żyjemy w przyjaźni i pokoju), ale większości jakakolwiek historyczna refleksja jest obca. To jest, moim zdaniem, jednym z największych dramatów Rosjan. Ale – jako Polka – czuję się w obowiązku od razu dodać, że my także nie uporaliśmy się z naszym kompleksem ofiary i Mesjasza narodów. I daleko nam jeszcze do przetrawienia naszej historii. Wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, a i uczniowie w szkole śmieją się słysząc na lekcjach historii, że teraźniejszość można zrozumieć tylko znając przeszłość i że nie ma przyszłości bez przeszłości, ale to jest fakt. Historia kształtuje nasze myślenie o współczesnym świecie w o wiele większym stopniu niż chcielibyśmy to przyznać. Dzięki temu, że wraz z grupą Niemców żyję od paru miesięcy w Rosji lepiej poznałam nie tylko ich kultury, ale i moją własną. Kontakt z innymi kulturami to jak oglądanie siebie w lustrze. Tylko dzięki temu, co nas odróżnia jesteśmy w stanie określić samych siebie. I wciąż uczę się tego, by w kontaktach z innością nie kierować się emocjami. Szukać przyczyn, próbować zrozumieć. Tu nie chodzi o to, kto ma rację. Takich sporów nigdy nie uda się rozstrzygnąć. Są bezsensowne i niepotrzebne, wręcz szkodliwe. Narody, tak jak ludzie, mają swój instynkt samozachowawczy i wolę przetrwania. A historia Rosji jest nie mniej tragiczna niż historia Polski. Dopiero odkąd tu jestem zaczynam rozumieć, jak bolesne i traumatyczne było dla Rosjan ostatnich 20 lat. To nie była prosta droga od totalitaryzmu ku demokracji, której Rosja wciąż nie może pokonać, ale chaos, niepewność jutra i życie na krawędzi wojny domowej. A ocena rządów Putina (przy całej mojej niechęci do imperialnej polityki) też nie jest tak prosta i jednoznaczna jak mogłoby się wydawać na Zachodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz