24 lip 2009

08.04.2008, wtorek

Spotkałam się dziś z Graziellą, poszłyśmy razem na obiad. Opowiadam jej o nowopoznanych rosyjskich studentach: „i oni są tacy.. no, wiesz, tacy…” a Graziella spontanicznie dopowiada: „normalni.” Zaczęłyśmy się śmiać, bo wyszło szydło z worka, my tez jesteśmy pełne uprzedzeń. Usprawiedliwiamy się przed sobą wzajemnie, aż wreszcie Graziella mówi zrezygnowana: „cały czas staram się ich zrozumieć. Ale już jestem tym zmęczona.” I w tym momencie tamy puściły: wyrzuciłyśmy z siebie wszystko, co nam na duszy leżało, wszystko, co nas w Moskwie denerwuje, zadziwia i przeraża. Pierwsze miejsce w naszym rankingu zajmuje metro: miejsce, w którym ludzie potwornieją. Drugi jest wszechobecny smrodek. Trzecie miejsce należy się toaletom – wszystko się w Rosji zmienia, a kible jakie były, takie i są. I pewnie takimi jeszcze długo pozostaną. Po powrocie do akademika pozostałam w oparach szoku kulturowego. W ramach zajęć z interkulturowej komunikacji dostaliśmy zadanie domowe: wypisać przykłady sytuacji, w których Rosjanie i Niemcy zachowują się zupełnie inaczej. To zadanie – w stu możliwych wariantach – dostajemy na każdym przedmiocie. Postanowiliśmy raz zrobić przyjemność też sobie - a nie tylko naszym wykładowcom – i nakręcić film. Dziś właśnie urządziliśmy sobie plan zdjęciowy. Zagraliśmy cały szereg scen (przy jednej z nich wykorzystaliśmy nawet nasz akademikowy sklepik). Pozostał jeszcze montaż. Mam wrażenie, że nasza produkcja okaże się hitem! Wczoraj byliśmy w dwóch państwowych organizacjach społecznych. Pierwsza – coś w rodzaju osiedlowej świetlicy, także dla niepełnosprawnych dzieci – zrobiła na mnie nienajlepsze wrażenie. Ale drugą organizacją jestem oczarowana i być może odbędę tam praktykę w czerwcu. Jeśli jeszcze będę miała siłę na cokolwiek, na razie nie mam energii w nadmiarze. Wszystko zużywam na naukę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz