24 lip 2009

02.05.2008, piątek

Nastąpiły święta majowe, a wraz z nimi cisza i spokój na wtorom etaże naszej obszagi. Tobi poleciał do Niemiec, Susi i Caro do Kijowa, Andżelika już od tygodnia jest w Berlinie, a ja i Natalka jedziemy dziś do Wladimira i Suzdala. W domu zostaną tylko chora Fredka i Tiina. Wczoraj było święto pracy i czuje lekki wyrzut sumienia, że w celach poznawczych nie włóczyłam się po mieście – podobno były parady i fajerwerki. Wybrałam jednak towarzystwo koni i dzieciaków – pojechałam na hipoterapię. Tym razem występowałam w nowej roli – „koniowoda”. Bardziej mi to odpowiada niż trzymać chore dzieci, żeby nie pospadały. Mam dzięki temu lepszy kontakt ze zwierzakiem. Pierwszy koń, Major, ogromny i ciężki, od razu wyczuł, że jestem nowa i robił, co chciał. Z Miecztą było już lepiej, a z trzecim konikiem, brzydkim Ati (naprawdę brzydki i nieproporcjonalny konik, dlatego go lubię) było już świetnie. Jak z grzecznym psem na smyczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz