24 lip 2009
02.03.2008, niedziela
Dzień wyborów! Wielki dzień, który i tak potoczy się zgodnie z przewidywaniami. Spośród tutejszych studenckich znajomych nie spotkałam nikogo, kto otwarcie popierałby Putina, ale też nikogo, kto miałby jasno sprecyzowane poglądy polityczne i kto wiedziałby, na kogo głosować. Często słyszałam też, że ktoś na głosowanie pójdzie, ale odda czystą kartkę na znak protestu. Nie mamy telewizora, niestety, więc nie mogłam oglądać żadnych wiadomości, ale pojadę za parę godzin do centrum, może będzie się coś działo. Wprawdzie ponura pogoda nie sprzyja zgromadzeniom na wolnym powietrzu, ale warto spróbować.
Wczoraj Leonid z Burjacji zaprosił nas do siebie do akademika. On mieszka w korpusie G (jak Gabana). Wszystko wygląda podobnie, ale tam dawno już nie było remontu. Pomieszczenia są mniejsze, toalety ponure i brudne (z resztką jakiegoś podręcznika zamiast papieru toaletowego, może to też symboliczny wyraz stosunku do nauki), a w pokoju mieszkają we trzech. Też międzykulturowo: buddysta Lonia, muzułmanin Rustam i prawosławny Misza. Chłopaki studiują i mieszkają razem już od pięciu lat w pełnej zgodzie. Nie ma to jak męska przyjaźń. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, np. że w Rosji zapalniczki nie mają blokady, która chroni dzieci. Nie miałam pojęcia, że nasze zapalniczki mają coś takiego, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ale rzeczywiście – jest różnica. I jeszcze, że benzyna jest bardzo tania i teraz jest dla mnie jasne, dlaczego tak często widzę samochody, które przez pół godziny stoją z włączonym silnikiem, podczas gdy kierowca załatwia sprawunki. Okazuje się, że znaczna część studentów może pozwolić sobie na posiadanie samochodu. Chłopaki byli wstrząśnięci, gdy dowiedzieli się, że Tobias nie ma samochodu, że ja i Tina też nie mamy samochodu i że niemieccy studenci wolą jeździć metrem lub na rowerze. Poza tym Rustam powiedział nam, że to, że przez wszystkich jesteśmy nazywani „Niemcami” jest niepoprawne, bo oznacza to tyle, co naziści. Powinniśmy być „Germańcami”. Ale faktycznie – nikt jeszcze o nas tak nie mówił, nawet profesorowie mówią: „Niemcy”. Ponadto nie powinno się mówić „Ruski” tylko „Rosijanin”, bo „Ruski” oznacza tylko prawosławnych i np. Lonia nie jest „Ruskim” tylko „Rosijaninem”. Przy okazji tej rozmowy powtórzyło się to, co tak często spotykałam na Ukrainie: że narodowość jest definiowana poprzez wyznanie, nawet jeśli mowa o osobach nie praktykujących, dla których wiara nie spełnia żadnej istotnej roli. To przynależność wyznaniowa w głównej mierze kształtuje tożsamość.
Natalia wyjechała przedwczoraj wieczorem do Jarosławia ze swoim kuzynem, a ja mam chatę wolną! Przyznam, że trochę rozkoszuję się ciszą i spokojem, ale z drugiej strony jestem już tak przyzwyczajona do obecności innych ludzi, że poprosiłam Tinę, żebyśmy uczyły się w jednym pokoju. Każda odrabiała swoje zadania, ale jakoś raźniej było…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz