Egzamin poszedł mi bardzo dobrze, nadspodziewanie. Trochę pomogła życzliwość komisji dla trudu matki karmiącej, a trochę ogólnie pozytywne nastawienie do studentów. Wraz ze mną zdawało jeszcze dwóch doktorantów. Jeden - najzwyklejszy student, drugi - młody kapłan prawosławny. W riasie, z wielkim krzyżem na piersi. Dostaliśmy pytania, siedzimy, przygotowujemy się. Ja patrzę... a batiuszka ściąga! Własnym oczom nie wierzyłam. Kogo on chciał oszukać?! Przecież jego "Szef" wszystko widzi... Świętoszek spisał sobie wszystkie odpowiedzi, a potem miał jeszcze czelność komentować i dopowiadać w czasie mojego wystąpienia! Moje groźne spojrzenia przyjął najwyraźniej za aprobatę, bo gdy wychodziłam z sali posłał mi pobłażliwy, batiuszkowski uśmiech.
Reputacja Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej mocno wczoraj ucierpiała w moich oczach.
A to wszystko działo się w odległości kilkuset metrów od Świątyni Chrystusa Zbawiciela, która jest od soboty oblężona! Przywieźli tam relikwie: Pas Bogurodzicy - i masa pielgrzymów, policjantów i gapiów tamuje ruch. Zamknęli jedno wyjście z metra, ruch samochodowy i pieszy jest ograniczony. Więcej o tej prawosławnej relikwii można przeczytać na oficjalnej stronie Świątyni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
kuros
OdpowiedzUsuńuraaa,uraaa,uraaa!
jesteś świetna:)))
i jak tu Cię nie lubić:))