8 kwi 2011

Spis powszechny w Polsce i w Rosji

W Polsce: spis powszechny i obowiązkowy, ale okazuje się, że źle chroni dane osobowe. Mamy ustawę o ochronie danych osobowych, ale teraz te dane mają być dostępne w sieci i zdane na łaskę i niełaskę hakerów i wszelkiej masci oszustów. Z kolei podanie nieprawdziwych informacji o sobie jest karalne. Ot, taka demokracja...
A jak jest w tej "niedemokratycznej" Rosji? Spis powszechny odbył się całkiem niedawno, w październiku zeszłego roku. Udział w nim - nieobowiązkowy. Dane podawane dobrowolnie, przy czym można było nie odpowiadać na niewygodne pytania. Okazało się, że w Rosji mieszkają ufoludki, krasnale, elfy, "polscy Żydzi", "rosyjscy Niemcy", dziadki mrozy oraz wiele innych narodowości. A na poważnie: u nas burza w szklance wody z powodu Ślązaków, a tymczasem w Rosji pojawiła się nowa narodowość: duża liczba mieszkańców Syberii określiła się jako "Syberyjczycy" (bo chyba tak należałoby poprawnie przetłumaczyć rosyjskie słowo "сибиряк"). I znowu: siła w blogu! Całą akcję zainicjował rosyjski bloger Aleksandr Konowałow, który - podobno - chciał w ten sposób zwrócić uwagę władz na problemy Syberii, a nie zainicjować jakikolwiek ruch separatystyczny. Sprawa jest istotna o tyle, że zgodnie z pawem, jeśli daną narodowość zadeklaruje jakiś określony procent ludności (nie wiem jaki dokładnie), to tę narodowość należy uznać za oficjalną. Kto wie, może w Rosji pojawią się zatem Syberyjczycy, jesli nie przy okazji tego spisu ludności, to może przy następnym, gdy inicjatywę podchwyci jeszcze więcej osób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz