25 lip 2009

23 czerwca 2009, Weekendowe atrakcje

Weekend minął przyjemnie, pracowicie i był pełen wrażeń. W sobotnie popołudnie poszliśmy najpierw do Państwowego Muzeum Darwina, a potem do Wielkiego Moskiewskiego Cyrku na Prospekcie Wernadskogo. Cyrk, wbrew moim obawom, okazał się świetną rozrywką: to było przedstawienie „Zołotoj buff” (polecam!), na które składały się popisy trup cyrkowych z różnych państw. Największe wrażenie zrobiły na mnie akrobatyczne popisy duetu z Azerbejdżanu („Kraina miłości”) oraz Białorusinów („Disco z lat 80-ych”). Ale nie tylko ich podniebne wyczyny zapierały dech w piersi! Gdy oglądałam, jak Rosjanin z zawiązanymi oczami chodzi po zewnętrznej stronie ogromnego kręcącego się koła, to wspomniałam ze wstydem, jak ja niedawno bałam się jeździć na rolkach. Niesamowite były też gimnastyczki z Mongolii, które wykonywały skomplikowane figury stojąc na jednej ręce! Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie numery z tresowanymi zwierzętami: tańczące konie oraz lwy i tygrysy. Dla mnie był to przykry widok, a nie emocjonujące show. Cyrki w Moskwie są dwa: stary i nowy. My byliśmy w nowym, stary znajduje się na Cwetnom Bulware. Dyrekcja cyrku na Prospekcie Wernadskogo, nieco szumnie, reklamuje się sloganem, że być w Moskwie i nie zobaczyć przedstawienia w Wielkim Moskiewskim Cyrku, to jak być w Paryżu i nie zobaczyć wieży Eiffla. Cyrk ten został zbudowany w 1971 roku i ze swoimi 3328 miejscami dla publiczności jest, jak zapewnia administracja, największym stacjonarnym cyrkiem wszechświata. Arena ma 18 metrów głębokości i zmienne podłoża – dla przedstawień konnych, iluzjonistycznych, wodnych, świetlnych i na lodzie. W cyrku pracuje około 300 artystów, ponadto w każdym sezonie goszczą na Prospekcie Wernadskogo zagraniczne trupy (trochę makabrycznie to brzmi ;). Stary cyrk Moskwy, którego (jeszcze) nie widziałam, czyli Cyrk Nikulina na Cwetnom Bulware to jeden z najstarszych cyrków Rosji. Jego gmach powstał w 1880 roku, dla ówczesnego cyrku Alberta Sałamonskogo. Od tamtego czasu ulegał wielu przebudowom. Od 1982 do 1997 roku jego dyrektorem był Jurij Wladimirowycz Nikulin, zasłużony artysta ZSRR. Występował w roli cyrkowego klowna, ale także jako aktor filmowy – np. w słynnej komedii „Brylantowa ręka”. Po jego śmierci w 1997 roku dyrektorem cyrku został jego syn, Maksim Nikulin. Po wyjściu z cyrku mogliśmy przejść się po Woroblowych Górach, jednak wybraliśmy coś dla pokrzepienia ciała (oglądając niebezpieczną ekwilibrystykę na pewno straciliśmy wiele kalorii!) i poszliśmy do koreańskiej restauracji „Białe żurawie”, którą onegdaj pokazał nam Hong. Menu jest wprawdzie z opisem w języku rosyjskim, ale to zawsze ruletka. Tym niemniej, zawsze jest ostro i przepysznie! Dimuha chodzi tam z pewnym masochistycznym upodobaniem, bo po koreańskim jadle boli go brzuch. Mnie nic nie boli, uwielbiam ostre przyprawy, w sobotę rywalizowaliśmy z Loszką, kto zje ostre papryczki – wygrałam. Dimka objaśnił to następująco: jad jadu nie wredit. Następnego dnia spotkaliśmy się z Graziellą i Simonem. Jak zawsze, gdy spotykamy się w tym międzynarodowym składzie, nie mogło się obejść bez długich dyskusji o mentalności różnych nacji i o grubiaństwie moskiewskich ekspedientek, kelnerek i wszelkich pań „z okienek”. Siedzieliśmy w kawiarni „Gogol”, a tam kelnerki były akurat bardzo miłe! :) Najweselej jednak było, gdy Graziella usiłowała nas przekonać, że hitlerowskie Niemcy okupowali Italię oraz że w cudownej Italii w ogóle nie ma alkoholizmu... Miłość do Ojczyzny też bywa ślepa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz