23 sty 2011

Czarny dzień

Jakiś czarny dzień był wczoraj... Sąsiad z góry znowu dał popalić (śpiewał pod IX. Symfonię Beethovena), potem nieudana wyprawa do FMS czyli Federalnej Służby Migracyjnej. Miejsce, które każdy obcokrajowiec w Rosji zna aż za dobrze... Ja do tej pory miałam szczęście. Poza przypadkiem, gdy - jeszcze w trakcie studiów -  zapomniałam się ponownie zarejestrować po przyjeździe z Polski i ocknęłam się szóstego dnia (zamiast najpóźniej trzeciego). Chcieli mnie wtedy karać straszliwie i zachować sobie na pamiątkę moje odciski palców, ale skończyło się na przymusowej prenumeracie ich biuletynu (za równowartość kary pieniężnej). Potem przez długi czas te sprawy załatwiała moja praca, aż tu nagle...
Wyszłam za mąż i zmieniłam nazwisko. I okazało się, że jestem nowym człowiekiem. Nie w sensie mentalnym, ale w prawnym! Potrzebuję nowej wizy, nowej rejestracji, a nawet... nowego pozwolenia na pracę. Tzn. moja praca musi mnie na nowo zatrudnić.
Nie jest żadną tajemnicą, że przepisy rosyjskie w zakresie pobytu obcokrajowców są szalenie demokratyczne. Tzn. nie robią żadnej różnicy między gastarbeiterem z Kaukazu i programistą ze Stanów Zjednoczonych. Władze zauważyły już ten problem i wyszły naprzeciw zagranicznym specjalistom... ale tylko tym, którzy zarabiaja rocznie powyżej 2 milionów rubli. Ja się do tej wąskiej grupy fachowców nie zaliczam. Ale i tak uważam za wielką niesprawiedliwość to, że mając dwa dyplomy uniwersyteckie, robiąc doktorat w Rosyjskiej Akademii Nauk i mając męża Rosjanina nie mam jeszcze nawet prawa do złożenia wniosku o pobyt (wid na żytielstwo), najpierw muszę odbębnić przejściowy rok pobytu tymczasowego! Pracując w Rosji i płacąc tu podatki nie mam prawa do powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego (OMC)! Mogłabym wyliczać dalej, ale nie chcę pogłębiać swojego stanu lekkiej depresji i zwątpienia.

A dziś idziemy z Sofką do znajomych. Do tej pory wszyscy wizytowali nas, a teraz i my zaczynamy wychodzić w świat!

5 komentarzy:

  1. Nie wiem skąd ten stan lekkiej depresji i zwątpienia skoro sąsiad śpiewał Odę do radości:-)
    Powinnaś być nastawiona radośnie i pro-unijnie! A głupotami biurokratycznymi nie ma się co przejmować i podejść do nich ze stoickim spokojem. Swoja drogą ciekawe skąd przy takich przepisach tylu obcokrajowców w tej Moskwie? :-)
    Według danych oficjalnych (podaję za ostatnim numerem RR) w Moskwie jest 85% Rosjan, a według szacunków tego tygodnika naprawde jest ich 58% i nie jest to czeski błąd....

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. Szacunki rożnią się od oficjalnych statystyk dlatego, że większość obcokrajowców decyduje się te przepisy i "biurokratyczne głupoty" omijać.
    Ale rzeczywiście - dziś mi już lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. FMS zawsze omijałam szerokim łukiem. Rejestracji dokonuję alternatywnie, co kosztuje mnie 500 rbl miesięcznie i nie przejmuję się uwagami, minami, nastrojami, kolejkami... Polecam.
    Szary dzień minął, dziś wyjrzało słońce, pozdrawiam! Edyta

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Edyto! Przez tę walkę Niedźwiedzia z korupcją nawet nie bardzo wiadomo do kogo się zwrócić! ;) Ale też zaczęłam mysleć o alternatywnym załatwieniu sprawy... Ciekawe, ile to kosztuje - znajomy chciał kupić sobie obywatelstwo rosyjskie, ale odstraszyła go cena - 30 tys $! Wid na żytielstwo powinien być tańszy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiozła mnie z pracy znajoma (Rosjanka), którą zapytałam, czy robiła egzamin na prawo jazdy w Moskwie. Ona na to, tak, w Moskwie, ale nie egzamin i nie robiłam, tylko kupiłam już gotowe. Całe szczęście dobrze prowadzi.
    A czy Twoja śliczna córka ma obywatelstwo? Chyba to powinno przyśpieszyć sprawę... Pozdrawiam, E.

    OdpowiedzUsuń