22 kwi 2011

Wesołego Alleluja!

Życzę Wam pięknych Świąt! 




foto: http://blogs.mail.ru/mail/adelina60/5F19530BECE0D1FC.html

18 kwi 2011

"Idiota"

"Zbrodnia i kara" to chyba najbardziej optymistyczna powieść Dostojewskiego - powiedział przybity Dimuha patrząc na końcowe napisy ostatniego odcinka serialu "Idiota". Mnie też było smutno, choć błysk w oku księcia Myszkina w ostatniej scenie daje nadzieję, że wszystko jeszcze się ułoży. Występujący w głównej roli Jewgienij Mironow nie grał księcia Myszkina. On nim był. Prawie wszyscy aktorzy wystepujący w tym serialu (choć to słowo zwykle oznacza produkcję o niższych walorach) byli doskonali. Kilku było po prostu dobrych. Słabych i przeciętnych tam nie było. Sceneria, kostiumy, zdjęcia - wszystko autentyczne aż do bólu. Mowa o produkcji w reżyserii Władimira Bortko z 2003 roku. Nie trzeba wielkiego ekranu ani efektów specjalnych, nie trzeba żadnego 3D, żeby zapomnieć się i zatracić oglądając tę ekranizację. Wielkie kino. Ja nie polecam tego serialu, "polecam" - to za mało. "Idiotę" trzeba obejrzeć!

 foto z portalu www.ruskino.ru

Jewgienij Mironow zagrał także w serialu "Dostojewski". Oczywiście, główną rolę. Nie widziałam go jeszcze, ale jeśli jest choć w połowie tak dobry jak "Idiota", to czeka mnie wielka kinomańska uczta. Już się na nią cieszę.

11 kwi 2011

Какая страна, такая и погода...

Wracałam dziś około godziny 10 z pobrania krwi (przegląd medyczny niezbędny do tego, aby otrzymać wizę roboczą) z Sofką w wózku. Trasa była długa, wiodła głównie wzdłuż ulicy Profsojuznej. A w portfelu miałam gruby banknot - 5000 rubli (czyli około 500 złotych). Tak mnie przyjemnie te pieniądze paliły, tak mnie łaskotały, tak prosiły: "no wydaj nas, no kup coś". Najprzyjemniej byłoby wejśc do sklepu z ciuchami, a nie brakowało ich po drodze. Albo jeszcze lepiej: z butami! A na odcinku Akademiczeskaja-Profsojuznaja sklepów i z jednym, i z drugim jest mnóstwo. Niestety! Zazwyczaj do raju konsumpcyjnego prowadzą trzy schodki, a dalej podwójne drzwi, z których pierwsze otwieraja się na zewnątrz, a drugie do środka. Dla mnie z Sofką jest to przeszkoda nie do pokonania. Powzdychałam zatem smętnie do ładnie ubranych manekinów na wystawach i pomyślałam, że fajnie byłoby kupić choćby mleko, twaróg i kefir (strasznie lubię nabiał!*). To o tyle prostsze, że sprzedaje się je w budkach, do większości z nich żadne schodki nie prowadzą, Niestety, na całej trasie nie znalazłam ani jedego sklepiku, który spełniałby dwa warunki: mogłabym zrobić w nim zakupy z dziecięcym wózkiem oraz ekspedientka wydałaby mi resztę z pięciotysięcznego banknotu.

Nie pamiętam, żeby w Polsce były takie problemy z wydawaniem reszty. To kolejna przypadłość czysto rosyjska. Przy czym, o ile w Polsce w takim wypadku ekspedientka idzie rozmienić pieniądze, to tutaj oczekuje się tego od klienta! Ja w takiej sytuacji udaję, że nie wiem o co chodzi, a kiedy sprzedawca zwraca się do mnie wprost, żebym rozmieniła banknot, to rezygnuję z zakupów. Bo chciałabym być w sklepie obsłużona, a nie obsługiwać.

Tyle rzeczy mnie w Moskwie drażni i wkurza, że aż się dziwię temu, że jednak tu mieszkam i jestem ogólnie zadowolona. Moje zadowolenie wynika chyba głównie z tego z kim jestem, a nie gdzie jestem. A odkąd mam ze sobą zawsze Sofkę w wózku i moskiewskie atrakcje w postaci spacerów po centrum, teatrów i restauracji stały się przeszłością, to zobaczyłam Moskwę z trochę innej strony. Oczywiście, wiele doceniłam, na przykład rosyjską służbę zdrowia (ale to temat na oddzielny post). Jednak trudy dnia codziennego matki z wózkiem przeważają. I zrobiłam się strasznie marudna. Za każdym razem, kiedy stoję na skrzyżowaniu (a światła zmieniają się tu tak długo!) to obruszam się wciąż na nowo o to samo. Już mnie samą to denerwuje, ale nie mogę się powstrzymać, żeby nie pomstować na kierowców, którzy zatrzymują się na pasach, parkują na chodnikach, wyprzedzają na trzeciego, niespodziewanie wyskakują zza zakrętu i bez przerwy trąbią. Piesi zachowują się jakby im życie było niemiłe, przechodzą po pięciopasmówkach pomiędzy rozpędzonymi samochodami, nie czekają na zielone światło i lezą jak krowy. Do tego wszechobecny papierosowy smród oraz szpetota. W ciągu kilku cieplejszych dni ludzie zdążyli wyskoczyć z czerni i wbić się w bardziej radosne kolorki. Aż miło było popatrzeć. Niestety, znów zrobiło się wstrętnie zimno, resztki czarnego śniegu zalegają na łysych trawnikach, wokół szkielety bezlistnych drzew i brudne samochody. A zmęczone i rozdrażnione ludziska znowu w zimowych czarnych kurtach.

                                                  ***
Zrobiłam przerwę w pisaniu i w tym czasie przeszła mi ochota na marudzenie. Jestem pełna energii, bo wkrótce pojadę do Warszawy, która - w porównaniu z Moskwą - jest miastem przyjaznym dla matek z dziećmi. Przynajmniej tak mi się wydaje z odległości. Pojadę, przekonam się. Teraz układam plan i wybieram miłe miejsca, do których bez problemu wejdę z wózkiem. Nie mówiąc już o tym, że dojadę do nich niskopodłogowym autobusem.

*Niedawno moje podniebienie zapoznało się ze smakiem ряженки i zakochało się w nim. Wydaje mi się (czy mam rację?), że ten boski mleczny napój nie ma swojego odpowiednika w Polsce.

9 kwi 2011

Wstaję rano i oczom nie wierzę

Wstaję rano i oczom nie wierzę, bo za oknem... biało.
Na tym tle rozmowy z Dimuhą o kupnie klimatyzacji wydają mi się surrealistyczne.



8 kwi 2011

Spis powszechny w Polsce i w Rosji

W Polsce: spis powszechny i obowiązkowy, ale okazuje się, że źle chroni dane osobowe. Mamy ustawę o ochronie danych osobowych, ale teraz te dane mają być dostępne w sieci i zdane na łaskę i niełaskę hakerów i wszelkiej masci oszustów. Z kolei podanie nieprawdziwych informacji o sobie jest karalne. Ot, taka demokracja...
A jak jest w tej "niedemokratycznej" Rosji? Spis powszechny odbył się całkiem niedawno, w październiku zeszłego roku. Udział w nim - nieobowiązkowy. Dane podawane dobrowolnie, przy czym można było nie odpowiadać na niewygodne pytania. Okazało się, że w Rosji mieszkają ufoludki, krasnale, elfy, "polscy Żydzi", "rosyjscy Niemcy", dziadki mrozy oraz wiele innych narodowości. A na poważnie: u nas burza w szklance wody z powodu Ślązaków, a tymczasem w Rosji pojawiła się nowa narodowość: duża liczba mieszkańców Syberii określiła się jako "Syberyjczycy" (bo chyba tak należałoby poprawnie przetłumaczyć rosyjskie słowo "сибиряк"). I znowu: siła w blogu! Całą akcję zainicjował rosyjski bloger Aleksandr Konowałow, który - podobno - chciał w ten sposób zwrócić uwagę władz na problemy Syberii, a nie zainicjować jakikolwiek ruch separatystyczny. Sprawa jest istotna o tyle, że zgodnie z pawem, jeśli daną narodowość zadeklaruje jakiś określony procent ludności (nie wiem jaki dokładnie), to tę narodowość należy uznać za oficjalną. Kto wie, może w Rosji pojawią się zatem Syberyjczycy, jesli nie przy okazji tego spisu ludności, to może przy następnym, gdy inicjatywę podchwyci jeszcze więcej osób.

1 kwi 2011

Pod rosyjskimi łóżkami

Są zawody, które chętniej wykonujemy za granicą, albo w których chętniej zatrudniamy obcokrajowców. Najlepszy przykład - sprzątaczka.
Jak powszechnie wiadomo, w Niemczech sprzątaczkami są Polki. Niedawno jedna z nich zemściła się na swoich pracodawcach i napisała książkę "Pod niemieckimi łóżkami". Nie wiem, czy sama książka warta jest przeczytania, ale pomysł jest niezły. O tym, co znajduje się pod polskimi łóżkami najlepiej wiedzą Ukrainki. Może któraś z nich też zdecyduje się na zdemaskowanie polskich brudów. A w Rosji sprzątaczkami (a nawet bardziej elegancko, bo domrabotnicami) są Uzbeczki. Jedna z nich sprząta u mojej sąsiadki i ma na imię Margo. Prawie tak samo jak królowa Margot... A moja sąsiadka ma kawalerkę i bardzo zadbane dłonie.